25 lip 2024

Fly Home! - recenzja

Lato w pełni. Żar leje się z nieba. W tym trudniejszym czasie, z uwagi na wysokie temperatury, trzeba dbać o dobre nawodnienie organizmów. Nie tylko własnych, ale i słabszych, takich jak starsze osoby czy zwierzęta. Bo dobre nawodnienie, to podstawa by móc przyswajać wiedzę! Zapytacie – pogrzało was w tym upale? Komu by się chciało uczyć w wakacje! My zatem odpowiadamy – a może się i pouczymy, i pogramy w grę? Grę o tytule Fly Home!
Fly Home! szwajcarskiego wydawnictwa Helvetiq to gra z serii Fun by Nature. W Polsce wydana została przez wydawnictwo IUVI Games, które nam podesłało egzemplarz, abyśmy mogli go dla was przetestować. Fly Home! to kooperacyjna gra karciana typu memory, w której obserwujecie ptaki i zapamiętujecie ich wspólne cechy. Jako młodzi ornitolodzy będziecie mieć nie lada wyzwanie, bo musicie zapamiętywać nie tylko położenie kart, ale również wspomniane cechy wspólne. Lornetki w dłoń, karty na stół i grajcie!
Krótko o wykonaniu gry. W małym, kwadratowym pudełku znajdziecie 42 karty ptaków, sów, lornetek oraz kart cech ptaków. Pierwsza świetna sprawa – karty cech są dostępne zarówno w wersji polskiej, jak i angielskiej do ćwiczenia słówek! Dodatkowo w zestawie znajdują się również plansze siedlisk oraz instrukcja. Wykonanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Elementy są trwałe i powinny wam wystarczyć na wiele godzin świetnej zabawy. Na co jednak najbardziej chcemy zwrócić uwagę w wykonaniu, to fakt, że w instrukcji znajdziecie kilka stron informacji o ptakach występujących w grze – o ich siedliskach, rozpiętości skrzydeł czy o ich ulubionym pokarmie. Dodatkowo trzeba wspomnieć, że gra została wydana pod patronatem stowarzyszenia działającego na rzecz ochrony i pomocy ptakom w Polsce! Zatem dowiecie się, jak możecie realnie i w łatwy sposób pomóc skrzydlatym zwierzaczkom mieszkającym blisko was.
Ale do sedna, jakim jest wypatrywanie ptaków na kartach w grze Fly Home! Jak wspomnieliśmy, jest to kooperacyjna gra, więc działacie jako zespół! Po szybkim przygotowaniu do gry – rozłożeniu kart z ptakami w prostokąt o bokach 6x7, wylosowaniu kart cech wspólnych oraz położeniu plansz siedlisk tak, by każdy miał łatwy dostęp – jesteście gotowi do gry. Rozgrywacie swoje tury w kolejności zgodnej z ruchem wskazówek zegara, a w swojej turze aktywny gracz odkrywa 3 (nie 2, jak w klasycznym memory) karty ptaków i sprawdza, czy łączy je jakaś wspólna cecha, wskazana na wylosowanych wcześniej kartach cech. Jeśli tak, to odkładacie jedną kartę ptaka do jego siedliska, a pozostałe zakrywacie, nie zmieniając ich położenia. Uwaga! Jeśli odkryjecie dwie takie same karty, wasza tura natychmiast dobiega końca. Jeśli natomiast odkryjecie sowę, odkładacie ją na bok. Gdy zostanie odkryta szósta karta sowy, zapada noc i wasza rozgrywka się kończy. Liczycie wtedy, ile macie kart ptaków na planszach siedlisk i sprawdzacie wynik w tabelce w instrukcji. Możecie również odkryć kartę lornetki, która pozwala wam podejrzeć jedną z pozostałych jeszcze zakrytych kart. Gra może się również skończyć, gdy zapełnicie wszystkie cztery siedliska różnymi kartami ptaków.
Fly Home! to bardzo ciekawa pozycja dla najmłodszych graczy, jak i tych, którzy interesują się ornitologią. Fly Home! to nie tylko dobra zabawa, ale też walory edukacyjne. Od zawsze powtarzamy, że warto łączyć przyjemne z pożytecznym. Po pierwsze – wszyscy, niezależnie od wieku, ćwiczą pamięć. Po drugie – najmłodsi uczą się współpracy z innymi graczami. A po trzecie – mamy tutaj wartość dodaną w postaci pigułki wiedzy o różnych gatunkach ptaków.
Swoją drogą, jeśli już poznacie podstawy gry Fly Home!, zachęcamy do wypróbowania wariantu zaawansowanego, który utrudnia zapamiętywanie poszukiwanych wspólnych cech. Oj, utrudnia bardzo!
My przy grze Fly Home! bawiliśmy się wyśmienicie. Z racji swoich gabarytów, grę można zabrać do plecaka na wycieczkę. Trzeba tylko pamiętać o odpowiedniej ilości miejsca na rozłożenie kart. Grę Fly Home! polecamy rodzinom z dziećmi, geekom na przerwę między cięższymi tytułami (lub rozgrzewkę) oraz ludziom, którzy lubią gry typu memory!

Nazwa: Fly Home!
Wydawnictwo: IUVI Games
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ
Dziękujemy wydawnictwu IUVI Games za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 

Share:

21 lip 2024

Brass: Birmingham - recenzja

Rewolucja przemysłowa to wieloletni proces zmian technologicznych, gospodarczych, społecznych i kulturalnych. Zapoczątkowana została w XVIII wieku w Anglii i Szkocji, a wiązała się z przejściem gospodarki mało rozwiniętej do opierającej się głównie na mechanicznej produkcji fabrycznej na dużą skalę. Dzisiejszy artykuł będzie traktował o grze z tematyką rewolucji przemysłowej, bo sama gra też przeszła rewolucję, ale o tym w dalszej części tekstu.

Brass: Birmingham to zaawansowana gra ekonomiczna dla 2-4 graczy w wieku 14+. W trakcie rozgrywki przeniesiecie się w czasy angielskiej rewolucji przemysłowej i wcielicie się w jednego z przedsiębiorców, którzy rywalizują o dominację na rynku. Zatem zakasajcie rękawy i rozwijajcie swoje imperium poprzez budowę kanałów i kolei. A także przez uruchamianie rozmaitych zakładów: przędzalni bawełny, kopalni węgla, hut żelaza, garncarni czy browarów.

Wykonanie gry stoi na wysokim poziomie. Wspominaliśmy, że seria gier Brass przeszła rewolucję. Otóż oryginalna wersja pochodzi z roku 2007 i od tego czasu dostała swoją kontynuację (wersja Birmingham) oraz kompletnie odświeżoną szatę graficzną, oraz przeredagowane zasady. Wersja z 2024 roku została wydana pod szyldem wydawnictwa Rebel i jeśli chodzi o jakość komponentów, to nie ma się do czego przyczepić. W zgrabnym (bardziej cienkim niż standardowe) pudełku znajdziecie mnóstwo żetonów, drewnianych kosteczek, jak i kart. Wszystko jest solidne i okraszone ładnymi ilustracjami. Na uwagę zasługuje sekcja w instrukcji dedykowana tłu historycznemu oraz kluczowym postaciom danej epoki.

Brass: Birmingham to rozbudowana gra ekonomiczna, dlatego zobrazujemy wam tylko skrót zasad. Rozgrywka w Brass: Birmingham dzieli się na dwie części: erę kanałów oraz erę kolei. Natomiast każda era składa się z 8-10 rund (zależne od liczby uczestników rozgrywki). W każdej rundzie gracze rozgrywają swoje tury zgodnie z kolejnością ich żetonów na dedykowanym torze. W swojej turze wykonujecie dwie wybrane akcje. Jedną z nich jest budowa, która pozwala wam umieszczać żetony zakładów przemysłowych na planszę. Będziecie produkować żelazo, węgiel czy piwo, a następnie je wykorzystywać do dalszego rozwoju. Kolejnymi akcjami są wzięcie pożyczki, sprzedaż dóbr, rozwój sieci lub wymiana kart z ręki. Za każdą akcję musicie odrzucić kartę z ręki, a po ich wykonaniu dobieracie z talii dobierania, tyle aby znów mieć maksymalny limit kart na ręce. Każda era kończy się po rundzie, w której wszyscy gracze użyją swojej ostatniej karty z ręki. Po punktowaniu na koniec drugiej ery gracz, który ma najwięcej punktów zwycięstwa, wygrywa grę.

Gra Brass: Birmingham nie jest tytułem z niskim progiem wejścia. Tu pomimo w miarę prostego schematu rozgrywki, jest wiele reguł, o których trzeba pamiętać, przy jednoczesnym ostrym planowaniu całej gry. Bardzo nam przypadło do gustu owo planowanie oraz rozwój sieci gracza, czyli obszaru na planszy, na którym znajduje się dowolny żeton zakładu oraz każdy obszar sąsiadujący z żetonem połączenia tego gracza. Dzięki temu aspektowi przestrzennemu — rozbudowy swojego imperium — musicie pilnować swoich połączeń. Dokąd jesteście w stanie dojechać? Jak dotrzeć do upatrzonego miasta — budową nowych połączeń, a może korzystając z połączeń przeciwnika?

Brass: Birmingham to tytuł, który trzeba “wymasterować”. Z każdą kolejną rozgrywką uczycie się i jesteście coraz lepsi. Nie ma tu krótkiej kołderki, ale jednocześnie mamy skończoną liczbę akcji. W związku z tym trzeba się nie lada nagłówkować, aby wycisnąć z każdej akcji jak najwięcej.

Mechanikę gry Brass: Birmingham można spłycić do zagrywania i dobierania kart miast i zakładów oraz wykonywania akcji. Ważne jednak jest, aby zagrywać te karty dobrze — pozwoli nam to chociażby zbudować się w konkretnym miejscu lub konkretny budynek. Kolejną ważną mechaniką jest obracanie żetonów zakładów (akcja sprzedaży). To obrócone kafelki dają punkty zwycięstwa oraz zwiększają dochód otrzymywany w trakcie gry.

Kończąc pomału nasz artykuł, chcemy powiedzieć, że Brass: Birmingham to tytuł, który warto poznać i zagrać, ale jednocześnie też są inne tytuły ekonomiczne, po której sami sięgamy częściej. Brass: Birmingham to tytuł, który daje dużo satysfakcji, ale jednocześnie potrafi mocno frustrować — nie podejdzie nam karta, ktoś inny zajmie pole czy zrobi akcję przed nami.

Jeśli lubicie zarządzać surowcami. Jeśli podobają się wam gry z zależnościami między graczami (jak na grę euro, jest tutaj sporo negatywnej interakcji). Jeśli lubicie skupiać się na liczeniu, optymalizowaniu i zbieraniu punktów — Brass: Birmingham powinien wam się spodobać.

Nazwa: Brass: Birmingham
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 

Share:

16 lip 2024

Era Innowacji — recenzja

W ostatnich miesiącach na rynku gier planszowych widać trend powrotu klasycznych tytułów w zmienionym temacie i z odświeżonymi, bądź nowymi mechanikami. Czy te innowacje przejdą największy test, jakim jest zainteresowanie graczy? Czy powinni oni wydawać pieniądze na coś, co często już mają w swojej kolekcji? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć na przykładzie gry Era Innowacji wydawnictwa Portal Games.

Era Innowacji to strategiczna gra planszowa dla 2-5 graczy w wieku 14+. Grę można by nazwać nową wersją klasycznej Terra Mystica, przy czym jest to całkowicie osobny tytuł. Era Innowacji czerpie ze swojej starszej siostry to co najlepsze, ale jednocześnie dodaje sporo nowych mechanik, warstw strategicznych, dzięki czemu podnosi się regrywalność. Wybierzcie zatem jedną z 12 dostępnych frakcji, wznoście budynki i łączcie je w miasta. Wszystko oczywiście musi być mądrze przemyślane i zaplanowane!

Cała gra zapakowana jest w dużym i ciężkim pudle. W środku znajdziecie dużo kartonowych, jak i drewnianych komponentów — żetony, planszetki, znowu żetony, meeple, budynki i jeszcze więcej żetonów. Wykonanie elementów stoi na najwyższym poziomie i nie musicie się obawiać, że się zniszczą szybko. Zatem zaraz po zdjęciu folii, bierzcie się za pstrykanie żetonów z arkuszy, bo czeka ich na Was sporo. Wydawca zadbał o dodatkowe woreczki strunowe, więc warto poświęcić trochę czasu na początku, aby wszystko uporządkować lub od razu zainwestować w dedykowany insert, bo oryginalnie w zestawie nie ma żadnej wypraski na komponenty.

Rozgrywka w Erę Innowacji trwa 6 rund. Każda runda składa się z trzech następujących po sobie faz: dochodu, akcji oraz premii za naukę i przygotowania do następnych rund. Faza dochodu polega na zebraniu zasobów wskazanych przez symbol otwartej dłoni. Otrzymujecie wszystko, co wskazano nad takim symbolem. Faza druga to całe mięso gry — akcje. Zgodnie z kolejnością rozgrywacie swoje tury, wykonując dokładnie po jednej akcji, dopóki nie zadeklarujecie akcji pasowania. Gdy wszyscy gracze spasują, faza akcji dobiega końca. Nie będziemy wdawać się w szczegóły mechaniczne każdej czynności, tylko opowiemy krótko, co będziecie mogli robić. Pierwszą akcją jest przekształcenie terenu i budowa (obie na raz lub pojedynczo wedle waszych potrzeb). Aby to zrobić, musicie zidentyfikować na planszy puste pole w zasięgu jednego z waszych istniejących budynków i opłacić koszt w łopatach zgodnie z tzw. kręgiem przekształcenia, które znajdziecie na swoich planszetkach. Jeśli chodzi o budowę, to musicie wybrać swój niezabudowany, preferowany teren w zasięgu co najmniej jednego z pozostałych waszych budynków oraz opłacić jego koszt. Kolejną akcją jest rozbudowa budynku — tutaj możecie ulepszać istniejące obiekty i przekształcać je w inne (gildie, szkoły, pałace) za odpowiedni koszt. Wśród dostępnych opcji są również postęp na torze żeglugi, który umożliwi wam połączenie własnego „osiedla” znajdującego się na jednym brzegu rzeki z drugim. Możecie obniżyć sobie również koszt przekształcania terenów — warto! Kolejną akcją, w którą warto inwestować, jest wprowadzanie innowacji — zbierając księgi (jeden z surowców), będziecie mogli wziąć żeton innowacji, który da wam potężny bonus (zdolność specjalna, punkty, dodatkowe budynki). Nie możecie zapominać również o wysyłaniu uczonych, aby awansować na torach dyscyplin — jeden z czynników punktogennych na koniec gry. Są też pomniejsze akcje takie jak rzucanie zaklęć, pasowanie oraz wymiana zasobów. W fazie trzeciej zyskujecie punkty za rzecz określoną na żetonie punktacji oraz przygotowujecie planszę na kolejną rundę. W ten oto sposób gra toczy się 6 pełnych rund, a zwycięzcą zostaje osoba z najwyższym wynikiem punktowym.

Jak zwykle przy tytułach z instrukcją na ponad 20 stron, jest to tylko kropla wszystkich reguł obowiązujących w grze Era Innowacji. Nie czarujmy się — nie jest to rodzinny tytuł. Jednocześnie zasady nie są super skomplikowane i gra nie należy do tych najcięższych. Zdecydowanie jednak polecamy pograć kilka / kilkanaście razy, aby się „ograć” i poznać wszystkie frakcje oraz niuanse gry.

Era Innowacji to tytuł, w którym trzeba od początku zaplanować całą rozgrywkę. Od wstępnego rozkładu terenów i pierwszych budowli, które postawicie na etapie setupu gry. Do planu na tereny do przejęcia oraz technologii i innowacji, jakie będziecie chcieli uzyskać w trakcie gry. Raczej nastawcie się na rozgrywki z mocnym planowaniem do przodu, niż raczej w stylu „pracuję z tym, co się przydarzy”. Nie — tutaj poza losowością na etapie przygotowania do gry, nie ma nic innego losowego. Wszystko jest praktycznie jawne i do zaplanowania. Losowość jest bardzo znikoma i tylko pozostali gracze mogą wam zepsuć plany.

No właśnie — świetnym aspektem gry jest interakcja między graczami. Z jednej strony chcecie przejmować tereny i budować obok przeciwnika, by dostać bonusy. Z drugiej, musicie mieć na uwadze, że jeśli wasz przeciwnik będzie miał tani koszt przejęcia waszego terenu, to może się nie wahać i Wam go ukraść. Nam się bardzo dobrze grało w każdym wariancie osobowym, przy czym musicie mieć świadomość, że im większy skład, tym rozgrywka będzie dłuższa.
Era Innowacji to świetna gra i można ją traktować niejako jak rozbudowana kontynuacja gry Terra Mystica. Gra jest złożona, ale gdy już się jej nauczycie, to każda partia będzie sprawiać przyjemność. W grze dostępnych jest 12 asymetrycznych frakcji, a każda może zasiedlić jeden z 7 rodzajów terenu. Droga do zwycięstwa wiedzie przez wznoszenie budynków i łączenie ich w miasta. Jak wspomnieliśmy — nastawcie się na długofalowe planowanie, ale jednocześnie też musicie łapać okazje punktowe z pomniejszych akcji.

Wybierajcie mądrze akcje, stwórzcie wydajny silnik pełen combosów, a do każdej rozgrywki podchodźcie z otwartą głową na inne rozwiązania i strategie. Grę polecamy osobom, które lubią strategiczne tytuły z dokładnym planowaniem rozgrywki przy jednoczesnym pilnowaniu przeciwnika. A jak Wam się znudzi gra z przeciwnikami, zawsze pozostaje wam Automa.

Nazwa: Era Innowacji
Wydawnictwo: Portal Games
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ
Share:

5 lip 2024

Na Skrzydłach smoków - recenzja

Prawie cztery lata temu mieliśmy okazję opisać dla Was grę Na Skrzydłach, która nie ukrywamy że na stole ląduje dość często. Teraz w nasze ręce wpadła nowa odsłona tejże gry czyli Na skrzydłach smoków. Czy urzekła nas tak samo jak poprzedniczka? Sprawdźmy!

Na skrzydłach smoków to gra planszowa przeznaczona dla 1 – 5 osób od 14 roku życia, w której jedna partia to około 90 minut. Jest to pewna zmiana, gdyż pierwowzór był od 10 lat i partia to około 40 minut. W pudełku z grą znajdziemy: plansze Smoczej Gildii, 4 dwustronne kafle Smoczej Gildii, 183 karty smoków, 75 kart jaskiń, tacka na karty, plansza rund, 10 dwustronnych kafelków celów, 5 plansz graczy, 10 dwustronnych kart pomocy, notes punktacji, 45 monet, 25 żetonów mięsa, 25 żetonów złota, 25 żetonów kryształów, 25 żetonów mleka, 55 jaj, 20 żetonów mnożników, znacznik rundy, znacznik pierwszego gracza, 5 smokologów, 40 znaczników graczy, 5 pionków gildii. Wykonanie jest naprawdę dobre, nie możemy zbytnio się przyczepić.

Sama rozgrywka jest podobna w obu tytułach. Tu i tu zakładamy rezerwat, będziemy zdobywać latające stwory chcąc dzięki temu mieć jak najwięcej punktów na koniec gry. Rozgrywka toczy się przez 4 rundy, podczas których gracze rozgrywają swoje tury, aż do momentu gdy spasują. W swojej turze można wykonać jedną z trzech akcji: Wabienia, Kopania, Eksploracji. Kopanie polega na zagraniu karty Jaskini do 1 ze swoich Jaskiń. Da to zarówno bonusy natychmiastowe jak i później podczas eksploracji. Wabienie to zagranie karty Smoka na swoją planszę. Można ją zagrać tylko jeśli smok pasuje do kart Jaskini. Smoki posiadają 4 rodzaje zdolności – „gdy zagrywasz”, „jeśli aktywujesz”, „raz na rundę” i „na koniec gry”. Eksploracja może dotyczyć 3 miejsc – Szkarłatnej Pieczary, Złotej Groty lub Ametystowej Otchłani. Nasz Smokolog będzie przemierzał kolejne pola aż dotrze do miejsca z symbolem zakazu wstępu. Po drodze zdobywać będzie różne bonusy. W grze występuje również Smocza gildia. Jest to dodatkowe miejsce w którym zdobywać będziemy różne bonusy dzięki zagrywaniu kart Smoków i Eksplorowaniu Jaskiń. Na koniec gry podsumowujemy zdobyte punkty z wielu różnorakich miejsc i wyłaniamy zwycięzce.

Gra Na Skrzydłach smoków jest dość intuicyjna i nie sprawia wrażenia zagmatwanej, choć same grafiki (które swoją drogą nam bardzo przypadły do gustu) mogą powodować takie odczucia. Wykonanie elementów jest bardzo dobre i klimatyczne (podobnie jak w Na Skrzydłach), więc nie możemy się doczepić. Jeżeli chodzi o samą frajdę z rozgrywki to również stała ona na najwyższym poziomie – mimo posiadania i grania w pierwowzór, bawiliśmy się tutaj naprawdę dobrze i nie mieliśmy poczucia, że to „odgrzewany kotlet”. Choć sama baza gry się pokrywa, to wprowadzone nowe mechaniki sprawdzają się bardzo dobrze.

Na Skrzydłach smoków to jeden z tych tytułów, którego nie miał bym problemu wyciągnąć przy grupie znajomych, którzy lubią taki klimat. Posiadanie obu gier sprawia, że dla bardziej familijnych klimatów możemy sięgnąć po „zwykłe” Na Skrzydłach, a przy geekach warto sięgnąć po smoczą wersję. Polecamy grę z czystego serca.


Nazwa: Na Skrzydłach smoków
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2024

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 




Share:

20 cze 2024

Wirtualna Rewolucja — recenzja

Cyfrowa rewolucja rozpoczęła się w drugiej połowie XX wieku wraz z pojawieniem i rozpowszechnieniem się komputerów cyfrowych, jak i cyfrowego przechowywania informacji. To z kolei doprowadziło do rozwoju bardziej zaawansowanych systemów komputerowych, zdolnych do automatyzacji obliczeń matematycznych, a w ostatnich latach do generowania cyfrowej rzeczywistości. To, co jeszcze kilkanaście / kilkadziesiąt lat temu było dla ludzi scenariuszem dobrego filmu science — fiction, staje się naszą szarą rzeczywistością. I choć temat szeroko rozwiniętego świata wirtualnego jest jeszcze pieśnią odległej przeszłości, to popkultura i wyobraźnia ludzka daje nam przedsmak tego, co może nas czekać niebawem. My z kolei damy wam przedsmak tego, co może was czekać, gdy zagracie w grę Wirtualna Rewolucja!

Wirtualna Rewolucja to gra planszowa typu area control dla 2-4 graczy w wieku 14+. Fabuła tej cyberpunkowej gry opiera się na świecie przedstawionym w filmie Virtual Revolution wyreżyserowanym przez autora tej planszówki. W grze wcielacie się w szefów międzynarodowych korporacji produkujących wirtualne światy i próbujecie przejąć kontrolę nad Neo Paryżem oraz rynkiem tzw. wirtuali. Rozszerzajcie wpływy, konfigurujcie serwery, rekrutujcie agentów, by robili za was brudną robotę, ale unikajcie przyciągania uwagi Nekronów — ci zrobią wszystko by was zniszczyć.

Wykonanie gry jest bardzo dobre. Jakość komponentów stoi na wysokim poziomie. W pudełku znajdziecie mnóstwo grubych, kartonowych żetonów, jak i drewnianych meepli. Bardzo fajnym zabiegiem jest wykonanie różnych pionków dyrektorów, których będziecie wysyłać na planszę oraz fakt, że każdy gracz ma swoje dedykowane pionki serwerowni. Jeśli chodzi o ilustracje, to zdecydowanie mogło być ich więcej na planszy, a w sumie to mogłyby być jakiekolwiek, bo plansza główna to pstrokata mapa Neo Paryża z wyraźnie oddzielonymi dystryktami. Natomiast, żeby nie było tak jałowo — ilustracje na kartach są bardzo ładne i świetnie oddają klimat cyberpunka i wirtualnych światów. Jest na czym oko zawiesić i choć minimalnie wczuć się w klimat cyfrowej rewolucji.

Reguły gry Wirtualna Rewolucja nie są skomplikowane, jednak spora liczba decyzji, jak i pomniejszych reguł kategoryzuje ten tytuł jako średnio ciężki. Gra składa się z 5 rund, a każdy z graczy wykonuje swoją turę zgodnie z torem kolejności. Rozgrywacie po trzy tury w jednej rundzie — po jednej dla każdego ze swoich Dyrektorów (meeple Dyrektorów). Z kolei tura dzieli się na trzy fazy. Pierwsza faza to umieszczenie Dyrektora w wybranej strefie w Neo Paryżu. Druga to próba przejęcie kontroli w strefie, w której umieściłeś Dyrektora, by osłabić tam wpływ przeciwnika albo wzmocnić swój. Ostatnia faza tury to akcja. Możecie wykonać jedną akcję z pięciu dostępnych w grze. Akcją praca otrzymujecie walutę z ogólnej puli. Podczas akcji rekrutacja agenta możecie dobrać kartę agenta (jeśli spełnicie parę warunków) i dołożyć go do swojego tableau. Ważne jest, abyście wiedzieli, że takiego agenta możecie później wykorzystać w dowolnej chwili swojej tury, by użyć jego umiejętności lub go awansować i użyć lepszej umiejętności i by finalnie odesłać go w stan spoczynku bądź użyć go do ulepszenia podstawowych akcji (budowanie silnika). Kolejną akcją do wyboru jest budowa serwera — zwiększają one wasz dochód i dają wam punkty zwycięstwa. W akcji tworzenie wirtuala, po opłaceniu kosztu, zwiększacie również swój dochód, a następnie dobieracie kartę wirtuala. Dokładacie ją do swojego obszaru gry stroną oznaczoną jako „ładowanie”. Odwrócicie ją dopiero na stronę „online”, gdy spełnicie wskazane warunki. Ostatnią akcją do wyboru jest darowizna, czyli odrzucenie kart korupcji za odpowiednią opłatą. Karty korupcji to małe przeszkadzajki, które dobieracie jako część niektórych akcji podstawowych. Na koniec każdej rundy, jeśli posiadacie ich więcej niż 5, odsłaniacie te karty i rozpatrujecie ich efekty. Co więcej, co rundę następuje atak Nekronów, którzy nierzadko robią sporą krzywdę graczom z najwyższym wynikiem. Dwa ostatnie kroki to otrzymanie dochodu oraz uporządkowanie planszy na kolejną rundę. Powyższym schematem działacie przez pełnych pięć rund, po których następuje punktacja końcowa, a gracz z największą liczbą punktów zwycięstwa wygrywa grę.

Jest to skrót zasad obowiązujących w grze Wirtualna Rewolucja. Instrukcja jest bardzo jasna i czytelna. Sporo stron jest poświęconych, by wyjaśnić poszczególne karty agentów czy wirtuali. Owszem na planszy i kartach jest mnóstwo ikon, ale po ograniu pierwszej partii stają się one zrozumiałe. A w razie czego jest dedykowana strona w instrukcji objaśniająca je wszystkie.

Wirtualna Rewolucja to gra typu area control, więc nie może zabraknąć negatywnej interakcji — usuwanie znaczników kontroli, starania, by dostać się do konkretnej strefy, by przejąć cały dystrykt, to chleb powszedni. Bardzo się nam podoba mechanika z werbunkiem agentów. Od warunków do spełnienia, by ich pozyskać, przez używanie ich umiejętności co rundę, do decyzji, by takich agentów wykorzystać do ulepszenia podstawowej akcji. Łączenie area control z engine buildingiem? Proszę bardzo!

Na koniec tego artykułu musimy podkreślić fakt, iż chociaż jest to gra area control, to nawet jeśli „będzie was mało” na planszy, to i tak możecie wygrać. Nie ma jednego sposobu na zwycięstwo. Jest sporo opcji i strategii na punktowanie. A to już zostawiamy wam do samodzielnego odkrycia. Warto tę grę poznać, bo odpłaci się wam wieloma przyjemnie spędzonymi godzinami. Ach no i jest tutaj naprawdę spora regrywalność. W jednej partii nie przerobicie wszystkich kart agentów, wirtuali czy ukrytych celów graczy. Polecamy ten tytuł średniozaawansowanym graczom, który cenią sobie średnio skomplikowane zasady z głębią kryjącą się z każdą podjętą decyzją.

Nazwa: Wirtualna Rewolucja
Wydawnictwo: Czacha Games
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ

Dziękujemy wydawnictwu Czacha Games za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 
Share:

13 cze 2024

Rykowisko — recenzja

Aby gra imprezowa rozruszała towarzystwo, musi spełnić parę warunków. Pierwszym najważniejszym jest prostota zasad — trzeba szybko wyjaśnić reguły znudzonym ludziom, by nie stracić ich uwagi. Drugim warunkiem jest tak zwany czynnik humorystyczny, który sprawia, że grając w dany tytuł, ludzie się naprawdę dobrze bawią. Ograliśmy już wiele imprezówek, więc z każdym nowym tytułem stawiamy wysoko poprzeczkę. Niedawno w nasze ręce wpadła nowość od wydawnictwa Muduko pt. Rykowisko!

Rykowisko to rodzinna gra imprezowa dla 2-5 graczy w wieku 6+. Jest to głośna i dynamiczna gra karciana, w której będziecie musieli wydawać z siebie odgłosy danego zwierzęta szybciej niż pozostali gracze! Stoczycie pojedynek na odgłosy z innymi graczami, jednak gdy się pomylicie, może was to sporo kosztować!
Jak wspomnieliśmy, Rykowisko to gra karciana. W małym pudełku znajdziecie 49 kart liczb, 5 dwustronnych kart zwierząt oraz kartę zamieszania. I tyle! Mała zawartość pudełka, a tyle zabawy! Karty są dobrej jakości — nie musicie się martwić, że się zniszczą szybko, aczkolwiek niezmiennie ostrzegamy przed graniem w pobliżu jedzenia lub szklanek z napojami. Zarówno z okładki jak i z kart zwierząt zerkają na nas nietypowo rysowane zwierzęta. Nam przypominają one kreskówki dla dorosłych typu BoJack Horseman czy Rick i Morty i totalnie nam nie leżą. Ale to jest bardzo subiektywne odczucie — zachęcamy was, abyście sami ocenili owe ilustracje.
Zasady gry Rykowisko da się wyjaśnić w parę minut. My postaramy się je streścić w paru zdaniach. Najpierw musicie wybrać kartę zwierzęcia i ustalić dokładnie jaki dźwięk wydaje każde z nich — będziecie musieli je potem wydawać! Rozdajcie karty po równo między graczami, upewniając się, że jest wśród nich karta zamieszania (nazwijmy go roboczo jokerem). W trakcie rozgrywki będziecie kolejno odkrywać po jednej karcie ze swoich stosów dobierania i kłaść je przed sobą tak, żeby były widoczne dla pozostałych graczy. Jeśli w pewnym momencie rozgrywki, wśród odkrytych kart u graczy pojawią się podobne (ta sama liczba bądź ten sam kolor), to rozpoczyna się pojedynek. Osoby, które mają odkryte karty i spełniają powyższy warunek, muszą wydać z siebie odgłos zwierzęcia z karty przeciwnika! Gracz, który zrobi to szybciej, wygrywa i przekazuje cały swój stos odkrytych kart przegranemu. Następnie kontynuujecie rozgrywkę według kolejności. Od czasu do czasu ktoś z was może odkryć kartę zamieszania — pozwala ona na pozbycie się swoich odkrytych kart i przekazanie innym graczom. Rozgrywka może się skończyć na dwa sposoby. Pierwszym warunkiem jest trzykrotne odkrycie karty zamieszania, a drugim — gdy dowolnemu graczowi skończą się karty.
Jeśli poznacie już podstawy gry Rykowisko, to czekają na was jeszcze trzy warianty rozgrywki do sprawdzenia! W wariancie odwróconym, kiedy przegracie pojedynek, to odwracacie swoją kartę zwierzęcia — w następnym pojedynku, wasi przeciwnicy będą musieli wydać inny dźwięk! Jest również wariant szybki, w którym możecie zmniejszyć liczbę kart rozdawanym graczom. Trzeci wariant został nazwany ślepym, ponieważ podczas przygotowania rozgrywki zasłaniacie swoje karty zwierząt, przez co przeciwnicy będą musieli polegać na swojej pamięci!
Gra Rykowisko to szybka, dynamiczna i głośna gra karciana, przy której czas szybko mija i chce się rozgrywać partię za partią! Gra budzi bardzo pozytywne emocje, bo wybuchy śmiechu nie mają końca, gdy ktoś próbuje przemuczeć szczekającego przeciwnika. Wydawanie z siebie odgłosów wydaje się proste, jednak gdy adrenalina buzuje w trakcie szybkiej rozgrywki, to bardzo często dochodzi do śmiesznych wpadek.
Rykowisko to (jak sami możecie ocenić po lekturze naszej recenzji) gra, która nie wymaga długiego tłumaczenia zasad, a rozgrywka bywa bardzo różnorodna. Jest to również trening bycia uważnym oraz spostrzegawczości no i szybkości! Trzeba być szybkim, by wygrać! To dobra pozycja na imprezę — zarówno na jej początek tak jak i do rozruszania towarzystwa. Polecamy!

Nazwa: Rykowisko
Wydawnictwo: Muduko
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ

Dziękujemy wydawnictwu Muduko za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 
Share:

1 cze 2024

Rauha — recenzja

Bardzo lubimy tytuły gier planszowych, przy których siedzi się czasem nawet kilka godzin. Powolna, ale sukcesywna terraformacja Marsa? Wyjazd nad południowy Tygrys celem sporządzenia mapy nieba i gwiazd? Chętnie! Aczkolwiek, jako młodzi rodzice zaczęliśmy ostatnio jeszcze bardziej gry ze zdecydowanie krótszym czasem rozgrywki. Jednym z takich potocznie zwanych fillerów, jest nowość wydana na polskim rynku przez wydawnictwo Galakta o tajemniczym tytule — Rauha. Sprawdźcie, co o niej sądzimy!
Rauha to logiczna gra planszowa dla 2-5 graczy w wieku 10+. W grze wcielacie się w rolę szamana, któremu powierzono opiekę nad jednym ze światów tytułowej Rauhy. Wasze boskie moce pozwolą Wam wpływać na środowisko, by je kształcić i przemieniać w kolebkę energii życiowej. W trakcie dwóch er będziecie musieli zmienić świat tak, by pojawiła się na niej dzika natura, a następnie rozwijały cywilizacje. Kto z Was w przeciągu 12 tur zdobędzie najwięcej punktów zwycięstwa, zostanie zwycięzcą.
Wykonanie gry stoi na bardzo dobrym poziomie. W pudełku z grą znajdziecie zestaw planszetek graczy, karty, żetony (tekturowe, jak i drewniane), planszę punktacji i instrukcję. Jakościowo jest bardzo dobrze, chociaż czepialscy mogą narzekać, czemu żetony kryształów są tekturowe, a nie zrobione w lepszej formie (na przykład jako plastikowe kryształki). Karton nie wpływa na rozgrywkę, a jak ktoś chce ulepszyć swój egzemplarz, to można samodzielnie nabyć różne gadżety. Nam trochę przeszkadza powietrze w pudełku, które zawsze przekłada się na ilość zajmowanego miejsca na półkach. Tutaj można było się bardziej postarać, by pudełko jednak trochę odchudzić. Jeśli chodzi o ilustracje, to są one jednocześnie minimalistyczne, ale i przyjemne dla oka. Jeśli użyjecie wyobraźni, to można odnieść wrażenie, że faktycznie przekształcacie planetę z wysuszonej i zniszczonej w żyzną i pełną roślin.
Rozgrywka w grę Rauha trwa około 45 minut wedle informacji pudełkowych. Zaawansowani gracze spokojnie wyrobią się w 30 minut (oczywiście zależne jest to od wariantu osobowego). Każda partia trwa 4 rundy, a te składają się z 3 tur, po których następuje punktacja. Każda tura składa się z pięciu, kolejno opisanych kroków. W pierwszym wybieracie z puli tak zwaną kartę biomu, a w drugim dokładacie ją na jedno z pól na swojej planszy. Możecie ją też odrzucić, by pozyskać kryształy (waluta w grze) lub znacznik zarodnika (potrzebne do aktywacji kart między rundami). Tutaj musimy dodać, że karty dobieracie na przemian z dwóch stosów, współdzielonych z innymi graczami. Więc jeśli nie wybierzecie jakiejś karty, jest spora szansa, że zwinie ją przeciwnik. W trzecim kroku możecie zaprosić boską istotę do siebie, jeśli spełniliście warunek, który mówi, że trzeba zapełnić rząd i/lub kolumnę symbolami zwierząt i/lub biomów tego samego rodzaju. W czwartym kroku tury aktywujecie rząd bądź kolumnę biomów wskazanej przez znacznik totemu na waszej planszetce. W piątym, ostatnim — przesuwacie ów totem o jedno pole dalej, by wskazał Wam, z której puli będziecie dobierać karty oraz, które biomy będą aktywowane w kolejnej turze. Po każdych trzech turach następuje punktacja. Aktywujecie właściwości wskazane na kartach biomów, na których znajduje się żeton zarodnika. Mogą one dodawać wam punkty zwycięstwa, jak i dodatkowe kryształy. Następnie liczycie różnicę w posiadanych znacznikach kropli wody na planszy i dostajecie punkty wedle rozpiski w instrukcji. W ten sposób gracie cztery pełne rundy, czyli każdy z was będzie miał do wykonania 12 tur. Po ostatniej prawdzacie, kto ma najwyższy wynik punktowy i ta osoba zostaje zwycięzcą.
Brzmi prosto prawda? Tak też może się wydawać, ale pod tą wierzchnią otoczką prostej, rodzinnej gry kryje się solidny, wciągający tytuł, przy którym trzeba sporo myśleć, by odnieść sukces. Zdecydowanym plusem są proste zasady, szybkie przygotowanie rozgrywki i krótka instrukcja (4 strony), które łatwo da się wytłumaczyć innym graczom. Jednocześnie też chcemy pochwalić ikonografię! Jest wszystko czytelne i nie ma potrzeby wracania i wyjaśniania poszczególnych rzeczy w instrukcji.
Doprecyzujmy zatem. Rozgrywka w grę Rauha to nie tylko zwykłe układanie kart na planszę. Musicie to robić w bardzo przemyślany sposób, ponieważ co turę efekty z kart będą się uruchamiać w danym rzędzie lub kolumnie. Oprócz umiejętności biomów musicie też zwracać uwagę na symbole się na nich znajdujące, by móc przywołać boskie istot. Te z kolei również mają mocne umiejętności i bardzo pomagają w uzyskaniu przewagi nad przeciwnikiem. Zatem układajcie karty biomów tak, aby tworzyć coraz to mocniejszy silniczek z kart, jak i by przywoływać boskie istoty. Pamiętajcie też, że te istoty nie zostają z Wami na zawsze. To, że teraz dane bóstwo jest ze mną, to nie znaczy, że ktoś mi go nie zabierze. Ot taka, lekka negatywna interakcja między graczami.
Dla nas Rauha jest bardzo ciekawym, prostym a zarazem lekko wymagającym myślenia tytułem rodzinnym. Można trochę spłycić i powiedzieć, że układamy swojego pasjansa, który musimy stale ulepszać, aby osiągać coraz lepsze combosy. Jednak nieustannie musimy obserwować innych graczy, jak oni się rozwijają, aby nie prześcignęli nas zbyt łatwo. Na domiar wszystkiego jest to bardzo sprytny tytuł, który daje dużo swobody decyzji. Każde dołożenie karty może zmienić całą dotychczasową strategię. Musicie też decydować czy zostawić kartę innemu graczowi lub sobie na kolejną turę, czy ją odrzucić, by dostać jednorazowy bonus w postaci kryształów / zarodnika, który pozwoli nam odpalać karty w fazie punktacji.
Bardzo polecamy grę Rauha każdemu. Zarówno tym, którzy dopiero zaczynają poznawać świat gier planszowych, jak i tym, którzy grają tylko „niedzielnie” oraz tym, którzy nie wyobrażają sobie wieczoru bez planszówki. Krótki czas rozgrywki oraz piękne wykonanie sprawiają, że do gry zasiada się z dużą ochotą i z jeszcze większą ochotą rozgrywa rewanż za rewanżem! Sprawdźcie sami!
Nazwa: Rauha
Wydawnictwo: Galakta
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 
Share:

20 maj 2024

Dracula vs Van Helsing — recenzja

Pojedynków słynnych postaci można wymieniać wiele. Popkultura na przestrzeni lat serwowała wiele znakomitych historii o bohaterach stojących na straży swoich racji. Dziś mamy przyjemność zaprezentować wam grę, w której wcielicie się w Draculę lub Van Helsinga i stoczycie legendarny pojedynek w miasteczku Whitby.

Dracula vs Van Helsing to trzymająca w napięciu asymetryczna gra dwuosobowa. Jak wspomnieliśmy, wcielicie się w Draculę lub Van Helsinga i będziecie walczyć między sobą o dominację w pięciu dzielnicach na planszy, porównując karty z przeciwnikiem. Jeśli Dracula ma kartę o wyższej wartości, to przemienia jedną osobę z dzielnicy w wampira. Kiedy Van Helsing ma silniejszą kartę, to jego przeciwnik traci punkt życia. Celem Draculi jest przemiana mieszkańców w wampiry, a Van Helsinga pozbawienie wroga wszystkich punktów życia.

Wykonanie jest bardzo dobre. Elementy są trwałe i solidne. Dobrą rzeczą są dedykowane podstawki pod karty dołączone do zestawu. Z kolei ciekawostką — wyodrębnione miejsce w pudełku stylizowane na trumnę, aby trzymać tam karty do gry. Można rzec, że w małym pudełku mieści się pełnoprawna gra planszowa, bo znajdziecie tutaj również małą planszę miasta, podzieloną na dzielnice oraz mnóstwo tekturowych żetonów. Całość utrzymana jest w lekko mrocznym klimacie.

Dracula vs Van Helsing to asymetryczna gra blefu. Rozgrywka toczy się na przestrzeni pięciu rund, w których wykonujecie swoje tury naprzemiennie. W swojej turze gracz dobiera jedną kartę z dedykowanego stosu i wybiera czy chce ją od razu odrzucić, czy wymienić z inną już posiadaną. Po odrzuceniu karty rozpatrywany jest jej efekt, o ile jest to możliwe. Jest kilka efektów kart i są one łatwe do zapamiętania, ale przy pierwszych rozgrywkach trzeba się posiłkować instrukcją. Możecie na przykład odkryć wierzchnią kartę z talii dobierania i zostawić ją przeciwnikowi (widzicie jaką następną kartę dobierze drugi gracz). Możecie zamienić miejscami dwie ze swoich kart na podstawce. Możecie zmieniać kolory atutowe, a nawet rozegrać kolejną turę. Możliwości jest całkiem sporo. Gdy na pewnym etapie rundy zdecydujecie, że czas rozwiązać ten pojedynek, lub skończy się Wam stos kart dobierania, to jedną po drugiej, rozpatrujecie karty przypisane do dzielnic na planszy gry. Począwszy od pierwszej dzielnicy, odkrywacie i porównujecie swoje karty — w pierwszej kolejności sprawdzacie, czy karta jest w kolorze atutowym. Wartość kart jest rozpatrywana dopiero w drugiej kolejności. Jeśli w danej dzielnicy wygrywa Dracula — odwraca jeden z żetonów ludzi na stronę wampira. Jeśli potyczkę zwycięży Van Helsing — Dracula traci jeden punkt. W ten sposób rozpatrujecie kolejne karty i dzielnice. Jeśli na jakimkolwiek etapie rozpatrywania dzielnic zostanie spełniony warunek końca gry, gra się natychmiast kończy. Zwycięży Van Helsing, jeśli Dracula straci wszystkie punkty życie. Z kolei, aby wygrał Dracula, musi on przemienić wszystkich (cztery per dzielnica) mieszkańców jednej dzielnicy w wampiry, bądź też musi on przetrwać do końca piątej (ostatniej) rundy.

Dracula vs Van Helsing to mała, szybka i przyjemna dwuosobowa gra, w której liczy się manipulacja kartami. Jest tutaj sporo kombinowania jakie karty wymienić, jakie zatrzymać itp. Jednocześnie też staramy się ujawniać karty przeciwnika, zmieniać kolor atutowy no i blefować po swojej stronie. Oczywiście mamy tutaj sporo losowości przy dobieraniu kart, ale cała sztuka polega na obserwowaniu drugiego gracza i właściwym rozgrywaniu akcji.

Jak wspominaliśmy Dracula vs Van Helsing to gra asymetryczna, w której każda z postaci ma inne warunki zwycięstwa. Zasady są bardzo proste, ale jednocześnie jest tutaj mnóstwo kombinowania. Naszym zdaniem tytuł ten zda egzamin zarówno wśród dorosłych graczy, jak i nieco młodszych. Gra jest bardzo dobrze wykonana. Jest też regrywalna, ze względu na szybki czas rozgrywki i syndrom chęci rewanżu po każdej partii.

Dracula vs Van Helsing jest grą raczej dla początkujących graczy, ale jednocześnie też uważamy, że spodoba się graczom, którzy lubią gry pojedynkowe. W grze trzeba balansować i dobrze dobierać taktykę, by walczyć z przeciwnikiem tym, co nam się wylosuje. Musicie zatem blefować i podpuszczać rywala, mając cały czas z tyłu głowy fakt, że runda w każdej chwili się może skończyć — szybciej niż byśmy tego chcieli.

Dracula vs Van Helsing to gra z niskim progiem wejścia — zasady da się wytłumaczyć w kilka minut i nie ma ich dużo. Jednocześnie gra ma całkiem przyzwoitą głębię strategii, gdyż musimy tak operować kartami, by zbierać te najsilniejsze (wartość, kolor atutowy, efekty), przy jednoczesnym pilnowaniu ruchów przeciwnika. Dodatkowo trzeba mieć z tyłu głowy, że ilość kart jest ograniczona, a więc po kilkunastu / kilkudziesięciu partiach, mogą one stać się powtarzalne. Grę polecamy miłośnikom taktycznych pojedynków dwuosobowych.

Nazwa: Dracula vs Van Helsing
Wydawnictwo: Muduko
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ

Dziękujemy wydawnictwu Muduko za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 

Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive