27 wrz 2018

Werbuj mieszkańców i zostań przywódcą! - recenzja gry Valeria: Card Kingdoms

Dziś na stronie gra, która miała trudne początki w Polsce. Valeria: Card Kingdoms była tytułem, który w Polsce fundował się na platformie wspieram.to z wielkim sukcesem (zebrano 943% kwoty). Jednak zebranie pieniędzy to jedno, a wydanie gry to drugie.

Nie chcemy tutaj wchodzić w szczegóły, gdyż nie to jest tematem tego tekstu. Dokańczając, chcemy jedynie wspomnieć, że wydawnictwu Games Factory zajęło prawie rok wydanie tego tytułu (projekt ufundował się 08.10.17, a paczki jeszcze nie do wszystkich dotarły). My naszą kopię otrzymaliśmy dzięki wydawnictwu Daily Magic Games.

Valeria: Card Kingdoms to gra karciana, w której będziemy budować swoją pulę kart. Gra zawiera mnóstwo kart, w tym: 108 Kart Mieszkańców, 42 Kart Potworów, 24 Karty Włości, 10 Kart Książąt, 10 Kart Wyczerpania, 10 Kart Startowych, 5 Kart Pomocy, a dodatkowo 32 karciane przekładki, 2 kostki k6, 175 drewnianych znaczników (po 50 złota, drewna i magi oraz 25 znaczników punktów zwycięstwa), 14 tekturowych znaczników, instrukcja. Zawartość jest naprawdę przyzwoita, a dodatkowo dostajemy wypraskę, która świetnie współgra z przekładkami, co pozwala nam na utrzymanie porządku i szybsze rozłożenie rozgrywki.

Skoro już mowa o rozkładaniu, to trzeba tutaj zaznaczyć, że może to chwilę potrwać. Przede wszystkim wybieramy karty, które ułożymy na stole, będziemy modyfikować ich ilość w zależności od liczby graczy oraz sposobu rozgrywki. Sama partia trwa około 30-45 minut. Gra jest odpowiednia zarówno dla początkujących graczy, jak i dla średnio zaawansowanych. Ci bardziej zaawansowani też oczywiście mogą się przy tej grze dobrze bawić, jednak osobiście uważam, że mogą odczuwać niedosyt.

Sama rozgrywka w Valerię dzieli się na 4 fazy:
1. Faza rzutu
2. Faza zbiorów
3. Faza akcji
4. Faza końcowa

W pierwszej fazie rzucamy kostkami. I płynnie przechodzimy do fazy zbiorów: aktywujemy nasze karty leżące na stole. W zależności, czy jest nasza tura, czy tura przeciwnika, korzystamy z odpowiedniej części karty. Przykładowo: jeżeli wyrzucona została 2 i 3, to aktywujemy karty z liczbą 2, z liczbą 3 oraz z liczbą 5 – czyli z sumą poprzednich wartości. Aktywny gracz bierze surowce/korzysta z akcji przedstawionych po lewej stronie, pozostali gracze po prawej. Jeżeli rzut kostką nie był dla nas korzystny i nie aktywujemy żadnej karty, to w ramach rekompensaty możemy wziąć jeden dowolny surowiec z zasobów ogólnych. Gdy każdy już aktywuje wszystkie karty, to przechodzimy do fazy 3, czyli fazy akcji. Gracz aktywny ma możliwość wykonania dwóch akcji z 4 dostępnych. Dostępne akcje to:

3.1. Zabicie potwora
3.2. Zwerbowanie mieszkańca
3.3. Wzięcie surowca
3.4 Zdobycie karty włości

Zabicie potwora to nic innego, jak spełnienie wymagań przedstawionych na jego karcie – musimy odrzucić odpowiednią ilość siły (lub siły i magii), by go pokonać. Jeżeli to zrobimy, to otrzymujemy bonus przedstawiony na dole karty, a kartę kładziemy zakrytą koło swojej puli. Werbunek mieszkańca to opłata jego kosztu. Mieszkańcy są wyłożeni na środku stołu i można zakupić dowolnego, na którego nas stać – każdy TAKI SAM mieszkaniec, którego już mamy, kosztuje nas o 1 sztukę złota więcej. Wzięcie surowca to po prostu pobranie dowolnego surowca z puli. Zdobycie karty włości – tutaj potrzebujemy spełniać dane warunki, a następnie opłacić dany koszt. Włości mają akcje natychmiastowe oraz akcje stałe. Gdy aktywny gracz wykona dwie akcje przechodzimy do fazy końcowej, czyli sprawdzamy, czy został spełniony jeden z warunków zakończenia rozgrywki (opisane poniżej). Jeżeli nie, to kości bierze gracz siedzący po lewej od aktywnego i gramy dalej.

Warunki zakończenia gry:
- wyczerpanie wszystkich stosów potworów
- wyczerpanie wszystkich stosów kart włości
- wyczerpanie dowolnych stosów w liczbie podwójnej liczby graczy (np. w grze 3 osobowej – 6 stosów).

Gracze podliczają swoje wszystkie zdobyte punkty z kart włości, potworów, księcia i inne, które udało się zdobyć w trakcie rozgrywki. Wygrywa gracz z największą liczbą punktów na koniec gry.

W Valerii mamy duże możliwości budowania różnych silniczków. Przede wszystkim silniczki do zdobywania surowców, a jak dobrze sobie poskładamy (i będzie korzystny rzut), to z jednej karty zdobędziemy masę surowców, by potem móc je wymienić na korzystniejsze lub po prostu inne karty. Jest tutaj co główkować i planować.

Dużym plusem Valerii jest szybkość wykonywania akcji, więc nie ma długich przestojów. Gra jest płynna, nie nudzi się, a gracze już do przodu planują swoje ruchy. Najlepiej chodzi na 2 i 3 osoby, tryb 5 osobowy jest dodany na siłę (jeden gracz po prostu pauzuje).

Nam bardzo przypasował fakt, że mimo iż na początku któryś z graczy wyjdzie na prowadzenie, to szybko jesteśmy w stanie go dogonić, a wyniki na końcu różniły się (z reguły) dosłownie o kilka punktów. Raczej nie odczuwaliśmy tego, że my zrobiliśmy coś źle, a bardziej, że przeciwnik zrobił coś po prostu lepiej.

Valeria: Cards Kingdoms to dobry, porządny wciągający karciany filler. Gra jest wykonana w bardzo ładny sposób, grafiki przyciągają wzrok i starają się wprowadzić w klimat (co raczej wychodzi im co najwyżej średnio). Gra ma ciekawą mechanikę, która nam bardzo przypasowała, losowość nam raczej nie przeszkadzała, staraliśmy się budować nasze królestwo tak, by zawsze coś się udało aktywować. Gra jest stosunkowo szybka (w dwie osoby da się skończyć nawet w 25 minut), co też jest jej zaletą. No i nie sposób pominąć w podsumowaniu wypraski, która idealnie mieści wszystkie elementy oraz pozostawia miejsce na karty z dodatków. Polecamy!

PROS AND CONS

+ High quality of components
+ Beautiful illustrations
+ Simple rules
+ No downtime
+ Good for beginner and intermediate players

- a five-person variant
- may be borning for advanced players (but it does not have to)
- long setup


Many thanks to Daily Magic Games for sending a copy of Valeria: Card Kingdoms for review.

Share:

25 wrz 2018

Jak posegregować elementy gry? Z pomocą przyjdzie Warbox!

Na polskim rynku jest wiele różnych dodatków i gadżetów do gier planszowych. Już kiedyś opisywaliśmy dla Was maty od playmaty.pl oraz MB Print, a teraz chcielibyśmy Wam przybliżyć inną firmę, która specjalizuje się w czymś innym. Warbox, bo o nich mowa, to ludzie, którzy tworzą między innymi inserty do gier planszowych.

Kto z nas nie zna problemu z długim rozkładaniem gry? I to nie dlatego, że jest ona nie wiadomo jak duża, ale dlatego, że nasze elementy są porozdzielane w 15 torebkach strunowych? A gdy do tego przychodzi do składania gry, to już w ogóle ludzie bywają poirytowani. My też tak mieliśmy. Najpierw stworzyliśmy własny insert do gry Carcassonne – choć może tu nie było takiego problemu z rozkładaniem, ale od czegoś trzeba było zacząć.

Od dłuższego czasu jednak zaczęliśmy się interesować insertami bardziej użytecznymi i trwalszymi (niż te, które mogliśmy zrobić sami z naszymi umiejętnościami) i tak natrafiliśmy na firmę Warbox, która się w tym specjalizuje. Zakupiliśmy u nich produkt i stwierdziliśmy, że przetestujemy.

Kupiliśmy insert do gry Osadnicy: Narodziny Imperium – to tutaj miewamy długi setup, a że lubimy porządek, to każde Dobro czy żeton musiały mieć swoje odrębne miejsce. Po otrzymaniu paczki, bezzwłocznie rozpoczęliśmy składanie insertu. W instrukcji było wszystko ładnie opisane i pokazane, więc składanie poszło gładko. Dodaliśmy kleju na brzegach, by insert się bardzo dobrze trzymał i w zasadzie po 15 minutach był już w pudełku z gry. Tutaj też duże brawa dla twórców, bo jest on bardzo dobrze dopasowany, pudełko domyka się w całości. W tym konkretnym insercie zmieściliśmy wszystkie talie i elementy z podstawowej wersji gry oraz z wszystkich dodatków. Wrzuciliśmy też wszystkie posiadane promoski oraz pakiety imperialne i jeszcze zostało nam miejsce na Amazonki.

Czy insert pomógł nam w szybszym przygotowaniu się do rozgrywki? Zdecydowanie tak. Po pierwsze nie musimy teraz oddzielać talii, które z reguły były w woreczkach strunowych. Teraz mają one swoją przegródkę, w której grzecznie czekają, aż ktoś po nie sięgnie. Podobnie ma się sprawa z Dobrami – wszystkie są na łącznie dwóch tacuszkach, ale każda w oddzielnej przegródce, więc nie ma problemu z ich segregowaniem. Dużym plusem jest to, że owe tacki są ruchomym elementem insertu, więc do gry wyciągamy je z pudełka, a po skończeniu wkładamy bez żadnego problemu. Czas przygotowania i schowania skrócił się nam o jakieś 80%.

Parę słów o wykonaniu. Inserty firmy Warbox są wykonane ze sklejki. Wyglądają one bardzo ładnie i profesjonalnie, jedyną wadą jest ich waga, która zwiększa ciężar gry – jednak dla nas to praktycznie żaden minus. Insert ten testujemy intensywnie, bo bardzo często wyciągamy Osadników na stół. Możemy śmiało stwierdzić, że Warbox robi dobrą robotę – insert się nie niszczy, nie wyciera i jednocześnie nie niszczy kart, choć obawialiśmy się, że powstaną na nich otarcia.

Całą firmę zdecydowanie polecamy. Świetne produkty w dobrej cenie, a warto też wspomnieć, że produkują oni wiele więcej niż tylko inserty, bo możecie zakupić: koszulki na karty, podajniki do kart, żetony, kości, organizery, kufry, tacki na kości, torby na planszówki i wiele, wiele innych. Polecamy, byście ich odwiedzili, będziecie zadowoleni :)

Za możliwość przetestowania insertu dziękujemy firmie Warbox

Share:

20 wrz 2018

Wczuj się w rolę i rozwiąż sprawę! - recenzja gry Detektyw


[BRAK SPOILERÓW]

Dziś na naszej stronie recenzja gry, która oczekiwana jest przez wielu graczy zarówno w Polsce, Europie, jak i w USA. Po prostu na całym świecie. Ignacy Trzewiczek ma na swoim koncie naprawdę kilka dobrych gier, którymi udowodnił światu, że wie, co robi. Wraz z pomocą Jakuba Łapota i Przemysława Rymera stworzyli grę, która zapewne zapadnie w pamięci wszystkim. Panie i Panowie – zapraszamy na recenzję gry Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa!

Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa to tytuł, który już od samej zapowiedzi wywołał duże zainteresowanie. Jak sam tytuł wskazuję, będziemy wcielać się w rolę Detektywów, by rozwiązywać zagadki. Brzmi banalnie. Jednak uwierzcie mi, że gra przeszła nasze najśmielsze oczekiwania.

Tak jak na początku zaznaczyliśmy – nie będzie spoilerów, w żadnym miejscu. Na początek sprawdźmy zawartość. W podstawowej grze znajdziecie: 5 talii spraw (175 kart), planszę, 5 kart postaci, 1 księgę spraw, znacznik czasu, znacznik dnia, znacznik śledczych, 15 żetonów autorytetu, 10 żetonów stresu, 17 żetonów umiejętności, 5 znaczników zużytych zdolności, 5 żetonów specjalnych oraz instrukcję. 
Dodatkowo każdy kto zamówił grę w przedsprzedaży otrzyma: dodatkową sprawę w formacie PDF, dodatkową tekturową postać, matę do gry, 30 Zdjęć Postaci, 35 Drewnianych znaczników, 6 sztuk plastikowych identyfikatorów postaci. Jest to całkiem przyjemna zawartość, szczególnie, że gra w przedsprzedaży była w cenie 160zł, w sklepach pojawia się po około 110zł, a dodatkowa zawartość jest zdecydowanie warta uwagi.

Nasze pierwsze wrażenia już opisywaliśmy. Czy je potwierdzamy? Zdecydowanie tak. Po pierwsze Detektyw to gra, która wyzwala bardzo wiele emocji. Gdy zasiadamy do rozwiązywania sprawy, możemy naprawdę poczuć się jak Detektywi, którym właśnie przydzielone zostało ważne zadanie. I tak zaczynamy sobie małe, pozornie nieistotne śledztwo o zegarku. Po około 3 godzinach rozgrywki kończymy scenariusz i otwieramy szeroko oczy – po prostu jesteśmy wbici w fotele. Z jednej strony chcemy od razu przejść do dalszych spraw, z drugiej wiemy, że nasze umysły muszą odpocząć, przetrawić to, co się wydarzyło i może wyciągnąć nowe wnioski.

Bo na czym polega rozgrywka? Z pozoru i „opisu” wydaje się, że to zwykłe czytanie kart i zbieranie dowodów. Jednak od razu Was uprzedzimy – wcale tak nie jest. Czytamy pierwsze karty i już wiemy, że nic nie wiemy. Wiele rzeczy musimy się domyślić. W grze zarządzamy czasem, ale gdy przyjdzie pracować po godzinach, to otrzymujemy żetony stresu. Zarządzamy też naszymi żetonami umiejętności, których mamy różne ilości w zależności od postaci, którymi gramy i od naszych konsultantów. Żetony potrzebne są, by móc obracać karty na drugą stronę, czyli by „kopać dalej” konkretny wątek. W grze występuje dedykowana baza Antares, w której znajdziemy dane przestępców, ich zdjęcia, przeróżne informacje. Dodatkowo znajdziemy tam bazę DNA i śladów daktyloskopijnych, dzięki której będziemy mogli porównywać odciski palców, ślady DNA i inne materiały dowodowe. Nie obędzie się też bez drobnej pomocy Wikipedii czy innych stron internetowych, gdzie możemy zostać odniesieni, by zdobyć dodatkowe informację na temat osoby, miejsca, historii.

Czas trwania rozgrywki uzależniony jest od wielu czynników.  Po pierwsze od ilości osób – im więcej osób, tym więcej rozmawia się na temat danej karty, danego wydarzenia. Powstaje też wtedy więcej różnych teorii i później dochodzi się do podjęcia decyzji. Czas jest różny dla kolejnych spraw – na końcu mamy bardzo wiele danych, które analizujemy i wymaga to niezłego skupienia. No i dużo zależy też od samych graczy i ich umiejętności wyciągania wniosków i zaangażowania w sprawę.

Detektyw: Kryminalna Gra Planszowa przedstawia niesamowitą historię i choć każda sprawa jest inna, to łączy je jedna wielka historia. Tak naprawdę może się ona różnić szczegółami, wszystko w zależności od tego, jakie karty odkryli gracze i jak połączyli oni wątki.

Rozgrywka w Detektywa to wielkie przeżycie. Przede wszystkim żyliśmy tą grą. Nie było to wszystko na zasadzie „zagrajmy w cokolwiek. – Ok. to w Detektywa”. Nie. Wyglądało to tak, że umawialiśmy się na konkretne godziny, wyłączaliśmy telefony, siadaliśmy w pokoju przy stole i rozwiązywaliśmy sprawy. Potem przez kilka dni po pierwszej sprawie debatowaliśmy i wyciągaliśmy różne wnioski, by zasiąść do kolejnego śledztwa.

Cóż możemy powiedzieć. Po prostu warto. Jest to przeżycie, które wychodzi poza świat planszówkowy. Jest to coś, czym żyje się długo już po rozegraniu całej kampanii. Jesteśmy wręcz zachwyceni tą grą i nie dziwimy się, że odniosła ona taki sukces w USA. Jesteśmy pełni nadziei, że i w Polsce zostanie ona tak entuzjastycznie przyjęta przez graczy. My nie możemy doczekać się kolejnej kampanii.

Share:

18 wrz 2018

Wyrusz w podróż taksówkami! - recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Nowy Jork

Wsiąść do Pociągu to już klasyka. Na naszej stronie mieliśmy okazje już recenzować dwie odsłony (Kraje północy oraz Niemcy). W nasze ręce trafiła też mniejsza wersja tej gry, czyli Nowy Jork. Czy warto sięgać po ten tytuł? Czym on się różni?

Wsiąść do Pociągu: Nowy Jork różni się przede wszystkim środkiem transportu – w tej odmianie będziemy ustawiać taksówki! Poza tym gra jest przede wszystkim mniejsza, ale i krótsza. W pudle znajdziecie: planszę z Nowym Jorkiem, 60 plastikowych taksówek (po 15 w 4 kolorach), 44 karty Lokomocji, 18 kart biletów, instrukcję oraz notes do zapisywania punktów.

Wykonanie? Bardzo dobre, zresztą jak cała seria. Wykonanie planszy, taksówek, kart jest na bardzo wysokim poziomie, nie odbiegają w żadnym aspekcie od pozostałych z serii. Bardzo dobrym rozwiązaniem jest zmniejszenie (znaczne) pudełka, dzięki czemu łatwiej grę przechowywać.

Jeżeli chodzi o zasady, to są one niezmienne. Gracze naprzemiennie wykonują akcję, a mają do wyboru: dobrać dwie karty, zbudować trasę lub dobrać karty biletów. Gra kończy się, gdy któremuś z graczy pozostaną dwie (lub mniej) taksówki. Gracze podliczają punkty ze zrealizowanych tras, dodają zrealizowane bilety, odejmują niezrealizowane bilety i gracz z największą liczbą punktów wygrywa. (Troszkę dokładniej zasady opisywaliśmy w recenzjach poprzednich serii).

O serii Wsiąść do Pociągu mówi się, że jest to idealna planszówka do wprowadzania nowych graczy. Wersja Nowy Jork skraca rozgrywkę do minimum, jednocześnie zachowując wszystkie najważniejsze aspekty serii. Czas rozgrywki to około 10-15 minut, w których będziemy główkować, by jak najlepiej połączyć trasy.

Dla nas jest to takie „demo”, dzięki któremu możemy komuś przedstawić podstawowe zasady gry. Wystarczy rozegrać jedną, dwie partie, by ktoś załapał, o co chodzi, aby potem wyciągnąć większą wersję i zagrać dłuższą partię. Nie znaczy to jednak, że gra jest zła czy nie warta uwagi.

Wsiąść do Pociągu: Nowy Jork to naprawdę dobry tytuł. Krótki, ale tak jak wspominaliśmy – ma on głównie służyć do prezentacji wersji rozszerzonych. Jest to też dobry wybór na granie z młodszymi i wprowadzanie ich w planszówkowy świat. Ci, którzy mają już którąś wersje Wsiąść do Pociągu, raczej się nie zainteresują tym tytułem, ale dla tych, którzy nie mogą/boją się przekonać, ta minimalistyczna wersja będzie bardzo dobra.


I.
Klimat
4,5/6
II.
Złożoność
6/6
III.
Oprawa graficzna
5,5/6
IV.
Wykonanie elementów
5,5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
4,5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5,5/6

Ocena Końcowa:5,25

Nazwa: Wsiąść do Pociągu: Nowy Jork
Wydawca: Rebel
Rok: 2018
Sugerowana cena: 75,95 zł
Za grę dziękujemy wydawnictwu:
  

Share:

14 wrz 2018

Zatrudniaj i wygrywaj! - recenzja gry Montana

Rudiger Dorn. Pierwszą grą tego autora, w którą mieliśmy okazję zagrać, był Istanbul. Gra nam się bardzo spodobała, bo była lżejszym euro (ale nie za lekkim), dawała wiele możliwości i dało się w nią pograć z ludźmi, którzy nie grywają często w planszówki. W nasze ręce trafiła teraz inna gra tego autora – Montana. Czy warto się nią zainteresować?

Montana to również lekka gra euro, w której będziemy zakładać osady w tytułowej Montanie. Gra przeznaczona jest dla 2 – 4 graczy, czas gry to około 45 minut. Do gry autor poleca zasiadać z osobami powyżej 10 roku życia i w pełni się z tym zgadzamy. Co w pudle? Jak to w grach euro – masa zasobów. A konkretniej: 120 znaczników dóbr, 72 znaczniki robotników, 24 znaczniki bydła, 1 plansza akcji, 4 plansze graczy, 1 koło zatrudnienia, 1 żeton gracza rozpoczynającego, 1 żeton początkowy, 6 żetonów menażek, 12 żetonów terenu, 48 żetonów osad, 49 żetonów monet, 4 pionki gracza i instrukcja. W pudle sporo dobroci, a do tego wszystko jest super wykonane.

Zasady gry są rozpisane bardzo dobrze w instrukcji, która dodatkowo zawiera wiele przykładów. W dużym skrócie opowiemy Wam, jak to wszystko działa. W swojej turze gracz może wykonać jedną z trzech dostępnych akcji:
- zatrudnianie pracowników: tutaj wykorzystujemy koło zatrudnienia – kręcimy wskazówką, a następnie bierzemy pracowników w kolorach, które zostały wskazane. Dodatkowo możemy zapłacić zbożem, by zdobyć kolejnych pracowników, którzy znajdują się na następnych polach.
- praca: skoro już zatrudniliśmy pracowników, to niech nie siedzą obojętnie, tylko niech zaczną nam przynosić korzyści! Pracowników możemy wysyłać w różnych konfiguracjach. Możemy albo wysłać pracownika w danym kolorze, albo w dwóch dowolnych. Miejsc, w które możemy ich posłać do pracy, jest kilka – kopalnie, by zdobywać surowce; na pole, by zdobywać zboże; na uprawy, by zbierali dynie; do banku po gotówkę albo do miasta, by licytować się z innymi (za pomocą dyni). Większość pół (poza bankiem i miastem) ma dodatkowe pole, które możemy aktywować naszym pracownikiem, by zdobyć dodatkowe korzyści.
- budowa: jest to najważniejsza akcja w grze, gdyż to ona może spowodować zakończenie rozgrywki. Jeśli któryś z graczy wybuduje wszystkie swoje osady, to gra się kończy. Zasady budowania są proste – nowe osady muszą być położone obok już leżących. W jednej akcji możemy wybudować do 3 osad, a gdy 4 osady znajdą się w jednej, nieprzerwanej linii, to zdobędziemy bonusy.

I z zasad to tyle. Mamy jeszcze menaszki, dzięki którym mamy dodatkową akcję, oraz krowy, które możemy wymienić na inne dobra. Trzeba pochwalić autora za planszę gracza – jest na niej wszystko ładnie i zgrabnie opisane i po jednym rzucie okiem już wiemy, co możemy robić i co wymieniać. Duży plus!

Montana to lekkie euro, mniej więcej tego samego kalibru co Istanbul, choć ten nam bardziej przypasował. Może dlatego, że szybciej się go tłumaczy, ale nie o tym teraz mowa. Montana ma banalne zasady, choć instrukcja może początkowo przestraszyć ilością tekstu. Jednak nie można jej nic zarzucić – tłumaczy w pełni rozgrywkę.

Wykonanie gry jest na wysokim poziomie. Drewienka nie są zwykłymi sześcianami, tylko każdy swym wyglądem prezentuje dane dobro i tak mamy zboże, krówki, dynie. Żetony osad i planszetki graczy jak i plansza główna są trwałe, nie powinno im nic zaszkodzić.

Nam najbardziej w tej grze podobało się koło zatrudnień i możliwość przeszkadzania przeciwnikom. Interakcja nie jest bezpośrednia – no może poza licytacją – ale zawsze można sprawdzić, w co celuje nasz oponent i spróbować mu przeszkodzić, zajmując np. odpowiednie miejsce na planszy głównej czy zabierając odpowiednie surowce z puli.

Najlepiej grało się w 3 osoby, rozgrywka była zacięta i niezbyt długa. W dwójkę skończyliśmy w pół godzinki i raczej każdy robił swoje. W 4 osoby wprowadzał się lekki chaos, plansza szybko czyściła się z robotników i łatwo było zdobywać surowce. Nie była to zła partia, bo grało się przyjemnie, rozgrywka zajęła nam wtedy około godzinki. Jednak optymalnie dla nas to 3 osoby.

Montanę możemy śmiało polecić osobom, które powoli się wdrażają w planszówki, ale i tym, którzy już trochę grają, gdyż jest to naprawdę ciekawy worker placement. Nadaje się on do wprowadzania nowych ludzi w planszówki, gdyż nie ma większych problemów z tłumaczeniem zasad. Ogólnie bardzo na plus jeśli chodzi o regrywalność, wykonanie i brak przestojów. Warto zagrać!


I.
Klimat
4,5/6
II.
Złożoność
5,5/6
III.
Oprawa graficzna
5,5/6
IV.
Wykonanie elementów
5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
4,5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5/6

Ocena Końcowa:5

Nazwa: Montana

Wydawca: Lacerta

Rok: 2018

Sugerowana cena: 125,90 zł

Za przekazanie gry do recenzji dziękuję wydawnictwu Lacerta:
Share:

13 wrz 2018

Rzuć kośćmi, odzyskaj i odbuduj, a później pamiętaj, by zagrać ponownie! - recenzja gry Unearth


Historia zna wiele przykładów wzlotów i upadków cywilizacji. Od dopiero co raczkujących i rozwijających się, do tych największych jak np. Imperium Rzymskie. Każda taka cywilizacja pozostawiła po sobie jednak spuściznę w postaci wynalazków, budowli i wielu innych przedmiotów, które możemy oglądać w muzeach. Króciutkim i historycznym wstępem chcemy zaprosić do lektury recenzji gry Unearth wydawnictwa Brotherwise Games, z którym niedawno nawiązaliśmy współpracę.

Unearth to karciano-kościana gra strategiczna o poszukiwaniu i odbudowie zaginionych miast. Zagracie w nią od dwóch do czterech graczy w wieku 8+. Waszym zadaniem będzie zebranie jak największej ilości Kart Ruin i Kamieni, by odbudować Cuda, które pomogą przywrócić waszemu plemieniu dawną chwałę.

W całkiem słusznych rozmiarów pudełku znajdziemy również słuszną ilość elementów. Normalnie przyczepilibyśmy się, że w środku jest jednak zbyt dużo powietrza, a całość zmieściłaby się w mniejszym kartonie. Jednak w tym przypadku sytuację ratuje wypraska. Jest ona dobrze zaprojektowana - nikt nie powinien mieć wątpliwości, gdzie trzeba schować dany element. A co do powietrza w pudełku - mamy nadzieję, że czeka ono na ewentualne dodatki do gry. Ale o tym w dalszej części tekstu. Wszystkie karty, żetony, kości zostały wykonane z trwałych materiałów i naprawdę ciężko będzie zepsuć elementy podczas zwykłego użytkowania. Esteci zdecydowanie docenią ilustracje w grze. Są przepiękne! Nam sporo czasu zeszło na przeglądaniu wszystkich kart i ich ilustracji zanim przeszliśmy do czytania zasad gry Unearth.

A skoro już o nich mowa, to nie są specjalnie skomplikowane i śmiało można je przyswoić w kilkanaście minut. Zanim jednak przejdziemy dalej, chcemy zaznaczyć, że wszystkie nazwy własne są naszą inwencją i mogą się różnić od oficjalnej polskiej wersji, gdy taka powstanie. Jak zatem będziemy odbudowywać nasze dawne imperium? Tura gracza dzieli się na Fazę Badaczy oraz Fazę Wykopów. W pierwszej z nich każdy z graczy może (ale nie musi) zagrać dowolną liczbę Kart Badaczy, by w określony na nich sposób móc zmodyfikować swój rzut kością. I to jest następna faza. Uczestnik rozgrywki musi z góry zadeklarować, którą kością będzie rzucał, i na którą Ruinę. Jeśli w wyniku rzutu na jego kościach wypadło 1-3 oczka, może w nagrodę zebrać Kamień znajdujący się na Ruinie. Jeśli wylosowała się inna liczba, musimy sprawdzić, czy doszło do odkopania Ruiny. A to następuje dopiero, gdy liczba oczek na wszystkich kościach znajdujących się na danej Ruinie osiągnęła lub przekroczyła wartość widniejącą na karcie. I tutaj ujawnia się najciekawszy twist Unearth. Gdy uda nam się odkopać Ruinę, co stanie się przy pomocy kości należących do kilku graczy, karta w nagrodę leci na konto gracza, który miał najwyższą wartość na pojedynczej kości. Ciekawe. Sprytne i często irytujące. Po odkopaniu Ruiny na jej miejsce dokładamy kolejną kartę i kładziemy nowe Kamienie. Gra toczy się do momentu, aż wyczerpiemy cały stos Kart Ruin. Wtedy podliczamy punkty i chyba nie musimy mówić, że wygrywa osoba z największą ich ilością.

Spokojnie. Unearth nie jest wcale taki skomplikowany, na jaki może się wydawać. Cała gra polega tak naprawdę na umiejętnym zarządzaniu kośćmi - odpowiednim wybraniu konkretnej kości i jej celu. Bo w Unearth posługujemy się nie tylko zwykłymi K6, ale również K4 oraz K8. Cały smaczek w tym, że może zdarzyć się tak, że gdy jedna osoba będzie długo polowała na konkretną Kartę Ruiny, co rundę dokładając kolejne kości z niskimi wynikami, druga osoba wyrzuci maksymalny wynik na K8 i tym jednym rzutem zbierze Kartę do swojej kolekcji.

Unearth to świetne połączenie zbierania kompletów kart z budowaniem puzzli przez odpowiedni dobór kości. Gra idealnie nada się jako filler bądź też start wieczoru z grami. Zagracie jedną partię i będziecie usatysfakcjonowani z rozegrania naprawdę dobrej gry. Unearth dobrze się nada też jako wprowadzenie nowych osób w świat gier planszowych, bo zasady są bardzo łatwo przyswajalne, a ruchy stają się automatyczne już po paru rundach.

Jak już wspomnieliśmy, wykonanie stoi na wysokim poziomie. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj materiałowy woreczek, z którego losujemy Kamienie. Jest bardzo trwały i jesteśmy przekonani, że wytrzymałby ciężar prawdziwych kamieni. Oczywiście w granicach rozsądku. Osobom, którym przeszkadza powietrze polecamy ewentualne koszulkowanie kart. My jednak czekamy na jakiś mini dodatek, który wprowadzi więcej kart i może jakiś nowy twist?

Można się trochę przyczepić do tego, że Kamienie zdobywamy tylko przez wyrzucenie na kościach wyniku w zakresie 1-3. U nas bywały partie, w których zdobyliśmy owych Kamieni bardzo mało. A szkoda, bo są one potrzebne, aby zbudować Cuda, które dodają nam punkty na koniec gry. Losowość, jak na grę kościaną przystało, występuje, ale jest ona świetnie modyfikowana przez Karty Badaczy. Naszym zdaniem lepiej jest grać w większym gronie, bo robi się ciaśniej i trzeba ostro kalkulować, w którą Ruinę zainwestować.
 
Zdecydowanie polecamy grę Unearth. Sami na pewno będziemy sięgać po ten tytuł dość często. Dzięki niskiemu progowi wejścia każdy może zagrać w Unearth. Będzie to zarówno odpowiednia gra, by rozpocząć wieczór planszówkowy, jak i zagrać pomiędzy bardziej wymagającymi tytułami. Tak więc rzucajcie kośćmi, odkopujcie ruiny i bawcie się dobrze.

I.
Klimat
4/6
II.
Złożoność
5,5/6
III.
Oprawa graficzna
5,5/6
IV.
Wykonanie elementów
5/6
V.
Grywalność na 2 graczy
4,5/6
VI.
Grywalność na więcej osób
5/6

Ocena Końcowa:4,92
Nazwa: Unearth
Wydawnictwo: Brotherwise Games
Rok wydania: 2017
Sugerowana cena: 110zł
Dziękujemy wydawnictwu Brotherwise Games za przesłanie gry do recenzji
Brotherwise Games


Roll the dice to reclaim, rebuild and then remember to play again! - review of Unearth

The history knows many examples of the ups and downs of civilization. From just fledgling and developing to the largest, such as the Roman Empire. Any such civilization, however, left a legacy in the form of inventions, structures and many other objects, which we can see in the museums nowadays. We would like to invite you to read our review of the Unearth - game from the Brotherwise Games publisher, which we have recently started partnership with.
 
Unearth is a strategic game using dice and cards in order to find and rebuild the lost cities. It can be playedby 2-4 players aged 8+. Your task will be to collect as many Cards of Ruins and Stones as possible to rebuild Wonders that will help restore your glory of ancient times. 

In a quite considerable box, you will also find the considerable number of elements.
Normally, we would assume that there is too much air inside, and the whole game would fit into a smaller box. However, in this case, the molding saves the situation. It is well-designed – no one should have any doubts where to hide a given element. And when it comes to the air in the box - we hope that it is waiting for the possible extras to the game. But we will come back to this matter shortly in this text. All tokens, dice, cards are made of lasting materials, so it will be really hard to break items during normal use. Esthetes will definitely appreciate the illustrations in the game. They are stunning! We had spent a lot of time browsing all the cards and their illustrations before we went on to read Unearth's rules.

And when it comes to the rules, they are not very complicated and you can easily learn them in a dozen or so minutes. So how to rebuild our old empire? Player's turn is divided into the Delver Phase and the Excavation Phase. In the first of them, each player may (but does not have to) play any number of Delver Cards, so that in a certain way they can modify their roll of dice. And that is when the next phase starts. The participant of the game must declare in advance, which dice they will throw and for which Ruin. If 1-3 is shown on thedice as a result of the throw, they can collect the Stone from the Ruin as a reward. If a different number appeared, we must check whether the Ruins were excavated. And this happens only when the number on all dice in a given Ruin has reached or exceeded the value on the card. And here the most interesting Unearth twist is revealed. When we manage to dig up the Ruin, what will happen with the help of the dice belonging to the several players, the card goes as a reward to the player, who had the highest value on a single dice. Interesting. Clever and often annoying. After digging the Ruin in its place, we add another card and put new stones. The game goes on until we use up the entire pile of Ruin Cards. Then we count points and hopefully we do not have to say that the person with the largest amount wins.

Calm down.Unearth is not as complicated as it may seem. The game is really about skillful dice placement. What we mean is the right selection of a specific dice and its purpose. Because in Unearth we use not only ordinary 6-sided dice, but also 4-sided and 8-sided. The whole spiciness  appears  when one person is hunting for a specific Rune Card for a long time, adding every round next  dice with the low scores, and then the second person throws the maximum score on 8-sided dice and this throws this card to their collection.

Unearth is a great combination of collecting sets of cards and building puzzles by appropriate selection of dice.
The game will be perfect as a filler or starter of the evening with games. You will play one round and you will be satissfied with playing a really good game. Unearth is also good for introducing new people into the world of board games, because the rules are very easily absorbed, and the movements become automatic after just a few rounds.

As we have already mentioned, the quality of the components is at a high level. Especially worth noting
is the cloth bag, which we pick the Stones from. It is very durable and we are convinced that it would withstand the weight of the real stones. Of course only the reasonable amount. For people who are bothered with the air, we recommend simply foiling cards. However, we are waiting for some mini extras that will introduce more cards and maybe some new twist?

Someone could get a little annoyed with the fact that Stones are obtained only by throwing a score of 1-3 on the dice. We had the games, which we gained not very meaningful number of Stones in. It is a pity, because they are needed to build Wonders that give us points at the end of the game. Randomness occurs, but it is greatly interrupted by the Delver Cards. In our opinion, it is better to play in a larger group, because it gets tighter and you have to calculate strongly, which Ruin Card to invest your dice in.

We definitely recommend the Unearth game. We will certainly reach for this title going forward. Thanks to the low entry threshold, everyone can play theUnearth. This will be the right game to start the board games evening and play between more demanding titles. So, roll the dice, dig up the ruins and enjoy the game.
 
Many thanks to Brotherwise Games for sending a copy of Unearth for review.
Brotherwise Games




Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive