31 paź 2018

W czyich filmach występuje więcej przekleństw - Scorsese czy Tarantino? - recenzja gry Filmomaniak

Z połączenia dwóch i więcej czynników zawsze wychodzi coś dobrego. Niezależnie, jakie czynniki się łączy - czy to w kuchni, czy w laboratorium, czy to w biznesie. Sterta też niejednokrotnie się łączyła w biznesie i dzięki temu mamy okazję współpracować z najlepszymi wydawnictwami w Polsce. Jeśli o współpracy mowa - niedawno wydawnictwo Sharp Games wspólnymi siłami z producentem Cartamundi stworzyło grę Filmomaniak. Zapraszamy do lektury naszych wrażeń po ograniu tego tytułu.

Filmomaniak to karciany quiz przeznaczony dla 3-10 graczy w wieku 12+. Wydaje wam się, że obejrzeliście dużo filmów? Myślicie, że orientujecie się w nowościach kinowych? Ta gra udowodni wam, że albo musicie zaktualizować swoją filmotekę, albo zainwestować w witaminy, które podrasują waszą pamięć. Bo będziecie bardzo mocno główkować, aby przypomnieć sobie ten jeden, konkretny, siedzący z tyłu głowy tytuł filmu, który da wam zwycięski punkt.

Zacznijmy jednak od początku. Po otwarciu pudełka naszym oczom ukazuje się kartonowa wypraska, dwie talie kart, klepsydra oraz instrukcja. Często piszemy w naszych recenzjach o tym, że nie lubimy powietrza w grach planszowych. Ot taki nasz kaprys. Jednak w przypadku Filmomaniaka, wielkość pudełka mogłaby się zmniejszyć nawet o połowę. Instrukcja jest napisana bardzo prosto, a co więcej - autorzy nawet proponują, aby wymyślać swoje zasady rozgrywek. Pod warunkiem, że będą one ustalone przed rozgrywką, żeby nie powstawały kłótnie już podczas konkretnej rozgrywki.

Filmomaniak to gra - quiz, więc nie ma w niej wielu zasad. Jednak najważniejszą wartością dla autorów jest dobra zabawa, co sami podkreślają w instrukcji. Jak już wspominaliśmy, możecie sobie sami wymyślać zasady rozgrywki, jednak my wam przedstawimy kilka propozycji, jakie nam proponuje ekipa z Sharp Games. Najbardziej podstawowa rozgrywka polega na zwykłym opowiadaniu przez aktywnego gracza o danym filmie w czasie mierzonym przez klepsydrę. W tym czasie pozostali uczestnicy zapisują swoje odpowiedzi, po czym przechodzimy do sprawdzenia ich poprawności. Modyfikując i utrudniając grę, możecie podawać tylko ciekawostkę o filmie, bądź tylko aktorów w nim występujących. Każde poprawne odpowiedzi są nagradzane punktami, a osoba, która nazbiera ich 15 jak najszybciej, wygrywa.

Poznaliście pokrótce zasady, jakie występują w Filmomaniaku. Czas na nasz finalny werdykt. Zamysł gry bardzo nam się spodobał i wierzymy, że po kilku usprawnieniach tytuł ten może się przeobrazić w świetny produkt. Wspominaliśmy już o powietrzu w pudełku - wierzymy, że zachowano więcej miejsca na więcej kart, które w przyszłości zostaną wydane. Kibicujemy i trzymamy kciuki, aby tak się stało. Dlaczego? Bo tak naprawdę "przerobiliśmy" wszystkie karty podczas jednej posiadówki.

Grafiki na pudełku, chociaż w tematyce filmowej, to są bardzo oszczędne i trochę odstające od współczesnych gier planszowych. Może tutaj za bardzo się już czepiamy. Może jesteśmy już za bardzo przyzwyczajeni do naprawdę ładnych pudełek, ale Filmomaniakowi przydałby się mały "lift" graficzny.

Czas jednak na pozytywne aspekty tego tytułu. Musicie się przygotować, że podczas rozgrywek w Filmomaniaka często będziecie naprawdę mocno kombinować, o jaki tytuł filmu chodzi czytającemu podpowiedź. Spodziewajcie się również długich dyskusji na temat każdego filmu, bo przypuszczamy, że znajdą się osoby w wśród waszych znajomych, które się będą oburzały, gdy się dowiedzą, że nie podobał Ci się np. Forrest Gump. A ile westchnień niedowierzania wznieci proste stwierdzenie “Nie, nie widziałem jeszcze Pulp Fiction”!

Dużym plusem są ciekawostki o filmach, bardzo ściśle związane z filmem i często można się wiele czegoś nowego o tytule dowiedzieć. Miłym gestem twórców jest to, że dają graczom wolną rękę w wyborze i modyfikacji zasad. 

Podsumowując już naszą recenzję - uważamy grę Filmomaniak za dobrze prosperujący tytuł. Dodając więcej kart z filmami (a może w przyszłości nawet i serialami?) zwiększy się frajda z rozgrywki, bo będzie dłuższa. Grę polecamy przede wszystkim geekom filmowym. Jeśli uważacie się za prawdziwych filmożerców to spróbujcie się zmierzyć z Filmomaniakiem. Jest to dobry tytuł na parapetówki, które skończą się całonocnym seansem filmowym.

Nazwa: Filmomaniak
Wydawnictwo: Sharp Games
Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 35zł
Dziękujemy wydawnictu Sharp Games za przesłanie gry do recenzji
Sharp Games


Share:

28 paź 2018

Potrząśnij pudełkiem i wygraj! - recenzja gry Dworzyszcze na trzęsawisku

Sposób prezentacji gier na półkach sklepowych jest bardzo ważny. A czy zdarzyło Wam się zagrać w grę bez jej rozpakowywania? Otóż nam się udało! A potem rozpakowaliśmy i postanowiliśmy zagrać w większej liczbie graczy. Mówimy tutaj o grze wydawnictwa Rebel o nazwie Dworzyszcze na trzęsawisku.

Dworzyszcze na Trzęsawisku to zręcznościowa gra, w której liczy się nie tyle szybkość, co precyzja naszych ruchów. W grę możemy zagrać od 2 do 4 osób, pojedyncza gra to około 15 minut zabawy. Grać można już z dzieciakami od 6. roku życia. W pudełku znajdziecie 4 pudełka posiadłości, 48 figurek stworzeń i przedmiotów: 4 brązowych poszukiwaczy przygód, 8 białych duchów, 8 białych gałek ocznych, 8 czarnych pająków, 8 fioletowych węży, 12 złotych skrzyń ze skarbami, 48 dwustronnych kart wyzwań.

Pudełko jest wykonane w bardzo pomysłowy sposób – odwracając je zobaczymy prostokąt z przeźroczystą folią i z przygotowanym jednym pomieszczeniem do próbnego zagrania. Poza tym wszystkie elementy są bardzo dobre jakościowo. I choć grafika na pudełku nie jest zachęcająca, to jego wnętrze już zdecydowanie tak.

Gra ma zasady, które nie trudno pojąć. Każdy z graczy otrzymuje zestaw postaci i przedmiotów i wrzuca je do swojej posiadłości. Ta posiadłość to nic innego jak prostokąt podzielony na 8 kwadratów w różnych kolorach, pomiędzy którymi znajdziemy ściany. Jest kilka wariantów gry: w najprostszym otrzymujemy 5 elementów – 3 skarby, 1 poszukiwacza i jednego ducha. Odwraca się kartę, a gracze mają doprowadzić poszukiwacza i skarby do pokazanego pokoju. W drugim wariancie wrzucam cały nasz komplet, czyli 2 duchy, 2 gałki oczne, 2 pająki, 2 węże, 3 skrzynie i poszukiwacza. Z jednej strony kart są pokoje, z drugiej obrazki przedstawiające postacie i żetony. Po odkryciu karty dążymy do umieszczenia przedstawionych rzeczy w konkretnym pokoju. Wariant trzeci to wariacja wariantu drugiego – naszym zadaniem jest umieszczenie wszystkiego, co nie zostało umieszczone na obrazku. W każdym wariancie gramy do 5 punktów. Oczywiście wszystko robimy poprzez potrząsanie naszą posiadłością, bez dotykania elementów w środku!

Co nam się w tej grze podobało? Przede wszystkim fakt, że drewniane elementy są bardzo różnych kształtów. Nie łatwo jest przesunąć jednocześnie zygzakowatego węża i okrągłą gałkę oczną (która notabene żyje wręcz własnym życiem!). A ile razy nam się postacie zablokują w drzwiach albo wzajemnie między sobą! Zabawy i śmiechu naprawdę sporo!

Świetną sprawą jest również pudełko, które jednocześnie ma w sobie wersje demo. Od razu można sprawdzić, czy gra nam przypadnie do gustu. Jest to dobra opcja dla tych niezdecydowanych. Nas dodatkowo urzekły warianty – prostsze, by grać z dziećmi i trudniejsze, by grać z młodzieżą i dorosłymi.

Generalnie polecamy tę grę jako tytuł zręcznościowy, w który zagracie z dzieciakami i każdy będzie miał równe szanse, a jeśli dzieci nie są całkiem cierpliwe, albo radzą sobie gorzej, to dorośli zawsze mogą sobie dorzucić kolejnego ducha czy węża, by wyrównać szanse. Serdecznie polecamy!


Nazwa: Dworzyszcze na trzęsawisku
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2018
Cena: 70zł
Dziękujemy wydawnictu Rebel za przesłanie gry do recenzji
Rebel i wszystko gra
Share:

25 paź 2018

Zostań pełnoprawnym astronautą we własnym domu! - recenzja prototypu gry Odyseja

Zawód astronauty to elitarne zajęcie, które oferuje niezapomniane wrażenia i kosmiczne widoki. Jednak, aby polecieć do gwiazd, trzeba spełnić rygorystyczne warunki. Po pierwsze wymagane jest ukończenie studiów matematycznych, informatycznych, biologicznych bądź fizycznych. Wreszcie każdy kandydat na astronautę musi udokumentować fakt wylatania setek godzin za sterami odrzutowca. Fundacja Lupo Art Sztuka Myślenia już niebawem pomoże wam spełnić wasze marzenia o podróżach kosmicznych. A to za sprawą gry Odyseja, której kampania crowdfundingowa startuje niebawem. My tymczasem zapraszamy na recenzję prototypu tej gry.

Odyseja to - jak sami autorzy gry ją nazywają - Domowy Symulator Lotu Kosmicznego. A tak naprawdę to jest to gra, która stawia mechanikę memory w całkiem nowym świetle. Odyseja jest przeznaczona dla 2-4 graczy. Podczas rozgrywki wcielamy się w kadetów, którzy poruszają się swoimi statkami kosmicznymi po odległych planetach. Gracze odwiedzają malownicze gwiezdne układy i badają każdy napotkany system. Wygra śmiałek, któremu uda się jako pierwszemu udokumentować pięć międzyplanetarnych wizyt zbierając z każdej planety specjalną Próbkę.

Oj nie możemy się już doczekać kampanii Odysei na portalu zagramw.to. Wierzymy, że zbiórka się powiedzie, bo gra na to zdecydowanie zasługuje. Jako iż dostaliśmy naprawdę surowy prototyp, skupimy się tylko na ilustracjach. Te dostaliśmy kompletne i raczej się już nie będą różniły od finalnego produktu. Odyseja została zilustrowana przez Alicję Kocurek, która wykonała kawał świetnej pracy. Obrazki są bardzo ładne i bajkowe. Bogate w najmniejsze szczegóły i niepowtarzalne. My się długo nie mogliśmy oderwać od samego oglądania i zwiedzania wszystkich planet. Bo każda z nich jest inna i o innej tematyce. Mamy na przykład psią planetę bądź herbacianą. A po dobrej herbatce wypadałoby odwiedzić planetę słodyczy. Zapewniamy, że czeka was wiele gwiezdnych wojaży! 

Gra powstała głównie z myślą o najmłodszych graczach, by od najwcześniejszych lat szkolili się do zawodu astronauty. Jak już wspominaliśmy, Odyseja to wszystkim dobrze znane memory połączone ze strategią i refleksem, doprawione lekką nutką negatywnej interakcji. Gra oferuje kilka wariantów rozgrywki. Podstawowym wariantem jest tak zwany Poziom Nowicjusza, aby wprowadzić adeptów astronomii w zasady. Z dostępnych 17 planet wybieramy 9 i układamy je na stole w układzie 3x3. To samo czynimy z żetonami Widoku. Następnie na wyznaczonych planetach kładziemy Próbki, o które będziemy rywalizować. Celem waszej gwiezdnej misji, jest zebranie kompletu Próbek z każdej Planety Badawczej. Aby zacząć swój lot, trzeba odsłonić dla wszystkich graczy wybrany żeton Widoku. Zapamiętujemy go, a następnie odkładamy na miejsce. Jeśli odkryty kafelek przedstawia fragment Planety sąsiadującej z Planetą, na której stoi nasza rakieta, to lecimy na tę Planetę. Następnie ten sam gracz ponownie odkrywa kolejny Kafelek Widoku i sprawdza, czy może wykonać ruch. Gracz nie może się przemieścić, jeśli odkrył Widok Planety, który nie sąsiaduje z jego aktualną pozycją rakiety, a także takiej, na którą musiałby poruszać się po skosie oraz jeśli miałby skończyć ruch w punkcie wyjścia.

Gdy gracz wleci na Planetę Badawczą, pobiera próbkę i poddaje tę planetę kwarantannie. Do czasu jej zdjęcia, pozostali gracze nie mogą z tej planety pobierać kolejnych próbek. To tylko pierwszy przykład negatywnej interakcji występującej w grze Odyseja. Podczas eksploracji kosmosu, możecie zbierać tak zwany Gwiezdny Pył. Przydaje się on, aby wykorzystać Paskudne Chwyty. Są to specjalne umiejętności, losowo dobierane na początku gry, w celu jej ułatwienia, bądź przeszkodzenia w niej przeciwnikom. Możemy w ten sposób zdobyć dodatkową rundę lub szybko przemieścić się na dowolną planetę. Jeśli jednak widzimy, że przeciwnicy zdobywają przewagę, to uszkadzamy im pulpit sterowania, przez co tracą jedną rundę.

Drugi wariant to Poziom Kapitan, podczas którego podróżujemy po jeszcze większej liczbie planet i zmieniają się lekko zasady poruszania statkiem. Jeśli jednak poczujecie znużenie badaniem wszechświata, to polecamy wariant Wyścigów, gdzie ścigamy się naszymi rakietami o to, kto pierwszy przyleci na metę.

Owszem, trochę się rozpisaliśmy na temat zasad, ale przyznamy się, że natchnęła nas instrukcja Odysei. Ta jest napisana w bardzo niecodzienny sposób. Autorzy pisząc zasady, starali się przekazać sedno gry, a jednocześnie zaciekawić najmłodszych odbiorców i zachęcić ich do eksploracji pudełka. I trzeba przyznać, że to zadziałało. Czytaliśmy instrukcję, jakby była krótkim opowiadaniem.

Odyseja to gra dla wszystkich - od najmłodszych graczy, przez osoby dopiero poznające nowoczesne gry planszowe, do starych wyjadaczy ciężkich tytułów. Będzie to jednocześnie rodzinna, ale i wymagająca gra, która będzie ćwiczyć pamięć. A nawet refleks, dzięki specjalnym wariantom gry. Dodatkowo wprowadzenie Gwiezdnego Pyłu do gry doda Odysei pikanterii oraz będzie uczyło strategicznego myślenia.

Polecamy Odyseję przede wszystkim rodzicom, aby zastanowili się nad kupnem dla swoich pociech. Jest to tytuł bardzo rozwijający umysł. Wasze dzieci będą zapamiętywały wiele detali i obrazków. Rozwiną swój strategiczny zmysł oraz żyłkę rywalizacji. A ilustracje w grze zdecydowanie pobudzą dziecięcą wyobraźnię.

Polecamy wesprzeć akcję crowdfundingową na portalu zagramw.to, która rusza 05.11.2018.

Lupo Art
Share:

20 paź 2018

Czy znajdziecie Pszczoły na obrazach? - recenzja gier Kaleidos i Pszczoły

Gier rodzinnych czy imprezowych na rynku jest naprawdę wiele. Dziś chcielibyśmy zaprezentować Wam dwie gry wydawnictwa Trefl, które wpadły w nasze ręce. Jak sprawdzają się one w swej roli? Czy Kaleidos sprawdzi się przy starszych graczach? A może Pszczoły okażą się nową, świetną opcją dla dwóch osób?

Ale po kolei. Najpierw przedstawmy grę Kaleidos. Jest to wielokrotnie nagradzana gra (między innymi nominacja Spiel des Jahres czy nagrody od Lucca Games Best Concept Art i Dice Tower Seal of Approval) rodzinna, która w dużej mierze opiera się na spostrzegawczości.

W pudle z grą znajdziemy: 20 dwustronnych pięknie ilustrowanych plansz (po 5 dla gracza), 4 tekturowe sztalugi, talię kart, 4 ołówki, klepsydrę, notes oraz instrukcję. Wszystko jest wykonane bardzo dobrze, solidnie i przede wszystkim ładnie. To właśnie ilustracje na obrazach są najważniejsze w tym tytule i są one bajeczne. Zasady są banalnie proste. 
Każdy otrzymuje sztalugę, na której układa obraz (każdy ten sam). Następnie odkrywamy literę, obracamy klepsydrę i próbujemy znaleźć jak najwięcej elementów na obrazie na daną literę. Punktacja też jest banalna – dla unikalnych słów 3 punkty, dla powtarzających się 1 punkt. Gramy 10 rund (co rundę zmieniamy obraz i literę). Wygrywa gracz z największą liczbą punktów.

Kaleidos wyzwala w graczach naprawdę wiele emocji. Od radości, śmiechu przez sfrustrowanie, że nie można znaleźć żadnych przedmiotów. U nas nie było inaczej, wiele razy było tak, że jeden z graczy miał po 8-10 zapisanych słów, a drugi zatrzymał się na 2. Jednak na koniec wszyscy wypowiadali się pozytywnie na temat gry i mieli ochotę na kolejne partie.

Obrazy, na których przyjdzie nam szukać przedmiotów, są bardzo kolorowe i jest na nich naprawdę masa rzeczy. Pierwsze nasze skojarzenie to gry komputerowe HOPA (których już trochę zrecenzowaliśmy na naszej stronie) i w dużej mierze się ono sprawdza, w końcu tutaj też przyjdzie nam szukać jednak pod większą presją czasu i z nutką rywalizacji.

Kaleidos to naprawdę dobra gra rodzinna, w którą można grać w każdym wieku. W Polsce pojawiła się też wersja junior. Polecamy sięgnąć po ten tytuł każdemu, kto szuka w miarę szybkiej (około 20 minut na grę) i ładnej gry planszowej, do której może zasiąść zarówno z dzieciakami, jak i ze znajomymi.


Drugą grą, którą chcielibyśmy Wam zaprezentować są Pszczoły, czyli dwuosobowa gra, w której będziemy „walczyć” o przewagę przy kwiatkach. Na pierwszy rzut oka wydawała się podobna do gry Gejsze, jednak po przyjrzeniu się grze bliżej, okazało się, że się myliliśmy.

W grze Pszczoły walczymy o pyłek poszczególnych kwiatów, wcielając się w rolę tytułowych pszczół lub trzmieli. Każdy z graczy otrzymuje swoją talię 17 kart, którymi będzie walczyć o pyłek. Na kartach znajdują się wartości od 0 do 5, plus dwie karty ruchu. Talie są dokładnie takie same. Poza taliami pszczół i trzmieli, w pudełku znajdziemy 5 kart kwiatów, 10 kart misji, 2 karty pomocy oraz karta pierwszego gracza.

Zasad w tej grze jest naprawdę mało. Na początku gracze otrzymują kartę misji, na której mają wskazane 3 kwiaty, za które będą przyznawane dodatkowe punkty. Następnie każdy z graczy pociąga trzy karty na rękę i zaczynamy grę. W swojej turze mamy do wydania 2 punkty akcji (PA), w ramach których możemy:

- położyć odkrytą kartę po swojej stronie (1PA)
- odrzucić kartę z ręki (1PA)
- użyć kartę ruchu po swojej stronie (pozwala na przesunięcie SWOJEJ karty na specjalnych z zasadach (1PA)
- użyć kartę ruchu po stronie przeciwnika (2 PA)
- wyłożyć zakrytą kartę po swojej lub przeciwnika stronie (2 PA)
- odkryć zakrytą kartę przeciwnika (2PA)

Ważne jest to, że mogą powstać maksymalnie trzy „wiersze”, co w pewien sposób może blokować wykonywanie kolejnych ruchów. Gra kończy się, gdy któremuś z graczy skończą się karty na ręce (jeśli będzie to pierwszy gracz, to drugi normalnie rozgrywa jeszcze swoją rundę).

Gdy zakończymy rundę, przychodzi czas na sprawdzenie przewag. Odsłaniamy karty i sumujemy wartości. Gracz z większą sumą wygrywa przy danym kwiatku i zdobywa jeden punkt. Dodatkowo, jeżeli ten kwiat był na jego karcie misji, to zdobywa kolejny punkt. Podsumowanie zapisujemy/zapamiętujemy i rozgrywamy jeszcze jedną partię, tym razem zaczyna drugi gracz. Następnie sumujemy wyniki z dwóch rozgrywek i wyłaniamy zwycięzcę.

Gra jest prosta choć jest co główkować. Szczególnie, gdy już jakieś karty leżą na środku stołu, to zaczyna się liczenie, sprawdzanie i okazuje się, że gra posiada bardzo wiele różnych możliwości. Nam spodobał się element blefu, czyli zagrywanie zakrytych kart. Wprowadza to pewną nutkę niepewności u przeciwnika, który w walce o dany kwiat może dołożyć np. 5, gdy my zagraliśmy zakryte 0.

Pszczoły to naprawdę ciekawy tytuł dla dwóch graczy. Posiada wariant dla dzieci oraz wariant zaawansowany, można pogłówkować, ale jednocześnie wytłumaczenie zasad nie sprawia problemów. Każda kolejna rozgrywka jest inna, ale i pewniejsza, gdyż poznajemy cały mechanizm i nie gramy „na czuja”, tylko obejmujemy jakąś konkretną strategię. Uważamy, że za taką cenę warto sobie sprawić taki umilacz czasu.


Nazwa: Kaleidos / Pszczoły
Wydawnictwo: Trefl Joker Line
Rok wydania: 2018
Sugerowana cena: 79,95zł / 29,95zł
Dziękujęmy wydawnictwu Trefl Joker Line za przesłanie gry do recenzji
Trefl Joker Line
Share:

12 paź 2018

Zagraj w kamień, papier, nożyce z Mad Maxem - recenzja prototypu Junktech Duel


Wydawnictwo Imagine Realm, po udanej kampanii crowdfundingowej dla gry Strażnicy Xobos, nie osiada na laurach. Niedawno wystartowali z kolejną kampanią mającą na celu ufundowanie następnej autorskiej gry Jarka Bilińskiego - Junktech Duel. W momencie gdy czytacie te słowa, gra jest już dawno ufundowana i odblokowywane są kolejne cele kampanii, by wzbogacić tę grę o więcej rzeczy. W niniejszym artykule przedstawimy wam wersję prototypową tego tytułu.

Junktech Duel wydawnictwa Imagine Realm to dynamiczna gra karciana dla dwóch osób w wieku 16+. Podczas rozgrywki gracze będą toczyć pojedynek, którego celem jest pozbawienie wszystkich punktów życia przeciwnika. Aby tego dokonać, będą używać  Żetonów Akcji oraz specjalnych kart. Brzmi prosto? Owszem, ale w tej grze liczy się nie tylko spryt i taktyka, ale i refleks!

Z racji tego, że dostaliśmy wersję prototypową, to nie będziemy się rozwodzić nad wykonaniem gry. Aby o tym mówić, trzeba poczekać na finalną wersję, gdy Junktech Duel się już wyprodukuje. Do tego czasu możemy podzielić się z wami za to naszym jednym spostrzeżeniem - autor gry chyba naoglądał się całej serii filmów o Mad Maxie. Ilustracje w grze przywodzą na myśl post apokaliptyczny klimat i aż ociekają tym brudnym madmaksowym światem. Grafiki już są na świetnym poziomie i jeśli nie przejdą jeszcze jakiejś większej zmiany, to naprawdę będą przyciągały oko.

Jeśli chodzi o samą mechanikę gry, to jest to nic innego, jak klasyczna partyjka w Kamień, Papier, Nożyce w wersji pudełkowej. Wzbogacona o ciekawe rzeczy, które wymagają od nas refleksu oraz szybkich kalkulacji, jaką akcję opłaca nam się teraz podjąć. W każdej rundzie przeciwnicy będą wykładali za swoją zasłonką jeden z dostępnych żetonów - ciosu, uniku, bloku, ucieczki oraz blefu. Na ustalony sygnał żetony są ujawniane i w tym momencie gracze mogą szybko wykonać kilka dostępnych akcji, takich jak odwrócenie żetonu na drugą stronę, zagranie karty Akcji Specjalnej bądź dorzucenie karty Akcji Pomocniczej i Narzędzia Pomocniczego.  W tym momencie rozpatrujemy wyłożone karty i żetony.

Dodatkowo, za każdy przeprowadzony atak otrzymujemy punkty doświadczenia, które możemy w późniejszej fazie rozgrywki spożytkować na odkupienie zużytych żetonów bądź Kart Specjalnych. Istotne jest więc odpowiednie zarządzanie swoimi żetonami i kartami, by jak najbardziej efektywnie je wykorzystać i solidnie przygrzmocić przeciwnikowi. Gra toczy się do momentu, gdy któryś z graczy nie odbierze swojemu rywalowi ostatniego Punktu Życia.

Junktech Duel to mała i szybka gra, która skrywa w sobie wiele ciekawostek czekających na odkrycie przez grających. Pierwszą z nich jest potężna dawka regrywalności, która zaczyna się już podczas wyboru postaci i jej Kart Profesji. Przez dobieranie Kart Specjalnych podczas rozgrywki do zmieniającej się praktycznie co rundę Karty Miejscówki, która posiada unikalne atrybuty zmieniające warunki zagrywania np. Żetonów Akcji.

Kolejną ciekawostką jest talia kart Złomowiska. Możemy zablefować i wyłożyć odpowiedni żeton Akcji, aby pobrać kartę z tej talii. Uwaga! Gdy obydwoje graczy zadeklaruje chęć wybrania się na złomowisko, to obowiązuje zasada - kto pierwszy, ten lepszy. Często się to może skończyć bolącymi rękami, gdy zderzą się w powietrzu w drodze po kartę.

Słowem podsumowania, chcielibyśmy polecić grę Junktech Duel wydawnictwa Imagine Realm. Jest to świetna gierka dla dwóch osób, w której wyrażenie "dać komuś w mordę" nabiera nowego znaczenia! Zapewniamy was, że ze względu na krótki czas rozgrywki i chęć rewanżu, nie skończycie przygody z tą grą po pierwszej rozgrywce.

Polecamy wesprzeć akcję crowdfundingową, trwającą do 27.10.2018. Link znajdziecie tutaj:

Imagine Realm

Share:

10 paź 2018

Wersja planszowa czy mobilna? - Recenzja mobilnej wersji gry Istanbul

Czy można zrobić dobre odwzorowanie gry planszowej w formie gry mobilnej? Coraz częściej można spotkać różne klasyki planszówkowe w sklepach z grami mobilnymi. Może nie jesteśmy wielkimi specami w dziale gier mobilnych, ale w kilka już graliśmy (np. Carcassone czy Ticket to Ride). Teraz w ręce wpadł nam Istanbul w wersji mobilnej.

Istanbul to gra typu euro, w której zarządzamy swoim kupcem i jego pomocnikami. Wersja planszowa nas naprawdę urzekła, wystawiliśmy jej wysoką notę (jedną z najwyższych na blogu – 9,8/10) i podtrzymujemy ją z czystym sumieniem. Po dołożeniu dodatków (Mokka&Bakszysz oraz Listy i Pieczęcie) jest jeszcze ciekawiej.

Wróćmy jednak do głównego tematu, czyli mobilnego Istanbulu. Po zainstalowaniu gry ukazują nam się klimatyczne grafiki w stylu tureckiego bazaru. Po zalogowaniu się (niewymagane) otrzymujemy do wyboru rozpocząć: albo nową grę (offline), albo grę sieciową. Oczywiście mamy też menu, w którym mamy ustawienia, zasady, tutorial, osiągnięcia itd. Dla tych, którzy nie mieli styczności z podstawowym Istanbulem, polecamy zapoznanie się tutorialem, który bardzo dobrze przeprowadzi przez podstawowe zasady. Dodatkowo w trakcie gry otrzymujemy podpowiedzi. Dla tych, co już w Istanbul grali, pozostaje albo przypomnieć sobie zasady, albo odpalić od razu rozgrywkę. Co do zasad – są one bardzo dobrze opisane, jednocześnie są podzielone na działy, dzięki czemu łatwo znaleźć to, czego konkretnie szukamy.

Samej rozgrywki i zasad nie będziemy opisywać – o tym możecie poczytać w recenzji wersji planszowej. Wersja mobilna jest na chwilę obecną bez dodatków. Czy oddaje ona dobrze planszówkę? Jak dla nas tak. Nawet bardzo. Jako gracze, którzy stale wyciągają Istanbul na stół, nie mieliśmy najmniejszych wątpliwości, jak grać. Niektórym nie na rękę mogą być małe ikonki, w końcu to telefon, jednak zawsze można sobie przybliżyć. Gra daje nam takie same warianty, jak w wersji planszowej – możemy mieć różne układy kafli. Na telefonie można grać do 4 osób, w wersji offline po prostu przekazujemy telefon dalej (można też grać np. 2 ludzi vs 2 boty). W wersji sieciowej możemy dołączyć do istniejących pokoi lub założyć własny. Wersja sieciowa oferuje dwa warianty – synchronizacje i asynchronizacje, czyli możemy albo grać „na żywo” albo mieć 48h na wykonanie swojego ruchu.

Jak z graczami? Podczas testów nie mieliśmy problemów ze znalezieniem przeciwników do gry, a po dłuższym graniu doszliśmy do wniosku, że najlepiej się nam grało w 3 osoby (asynchronicznie), gdyż nie czekaliśmy bardzo długo na swój ruch. Jednocześnie można grać na kilku „stołach”, więc jest to też dobre rozwiązanie, jak ktoś lubi więcej czasu spędzać nad grą.

Do nas mobilny Istanbul jak najbardziej przemówił. Odbiór nadal pozytywny, a gdy jedziemy pod namiot, to nie musimy taszczyć pudełka z kafelkami, dodatkowo szukając stołu lub w miarę równej polany. Bierzemy telefon/tablet i gramy. Gra jest wiernie odwzorowana, podczas rozgrywki towarzyszy nam miła, klimatyczna muzyka (oczywiście możemy ją wyłączyć). Graficznie nie odstaje praktycznie wcale. Bardzo polecamy zarówno wszystkim fanom mobilnych planszówek, jak i fanom Istanbulu. Oczywiście zachęcamy każdego do sprawdzenia, bo może to właśnie Istanbul przekona Was do planszówek?


Za udostępnienie gry do recenzji dziękujemy Acram Digital

Share:

4 paź 2018

Zbierz drużynę i obroń miasto - recenzja gry Aeon's End


Gry kooperacyjne to tytuły, w które bardzo lubimy grać. Testowaliśmy już swoich sił w wielu grach tego gatunku, zaczynając od gier prostszych jak Fuse, przez cięższe jak Pandemia, po naprawdę ciężkie jak Robinson Crusoe. Teraz  w nasze ręce i pod nasz patronat trafiła znana na całym świecie kooperacyjna gra karciana, czyli Aeon’s End. Zapraszamy!

Aeon’s End to kooperacyjna gra karciana, która opiera się na mechanice budowania talii. Gra przeznaczona jest dla 1-4 osób, w wieku 14+. Czas rozgrywki jest mocno uzależniony od tego, jak potoczą się Wasze losy, ale z reguły to około godziny. Zawartość Portalowego pudła jest naprawdę niezła, ponieważ znajdziemy tam: 87 kart Klejnotów, 86 kart Zaklęć, 30 kart Artefaktów, 27 kart Modyfikatorów, 6 kart Stop, 4 karty pomocy, 9 kart tur, 75 kart Nemezis, 40 żetonów Życia, 21 żetonów Ładunków, 10 żetonów Mocy, 15 żetonów Furii, 2 wskaźniki poziomu życia (Nemezis i Gravehold), 4 żetony Kolejności, 8 arkuszy Magów, 16 Bram, 4 arkusze Nemezis oraz instrukcję.

Wykonanie? Bardzo dobre! Karty porządne, ładnie wykonane, żetony twarde, z dobrej jakościowo tektury, arkusze Magów i Nemezis z świetnym pokryciem, bardzo fajnie wykonane wskaźniki poziomu życia. Pudło jest przystosowane do tego, by zmieściły się tam jeszcze ewentualne dodatki, no i coś ważnego dla tych, którzy koszulkują gry – tak, wejdą tam karty w koszulkach.

Instrukcja jest obszerna i napisana w zrozumiały sposób. Zasady są dobrze i jasno opisane, a nie są one aż tak banalne. Przy Aeon’s End setup gry trochę trwa, gdyż musimy zbudować talie Nemezis, talie początkowe graczy, talie tur, rynek zasobów i kilka innych, drobniejszych spraw. Po przygotowaniu gry w sposób opisany powyżej, zasiadamy do rozgrywki. Pierwszym, co robimy , jest odkrycie karty tury, by dowiedzieć się kto zaczyna. Już tutaj może się okazać, że na dzień dobry jesteśmy już atakowani przez Nemezis – nie ma lekko.

Tura gracza składa się z kilku faz:

  • Faza Aktywacji
  • Faza Główna
  • Faza Dobierania

Pierwsza z tych faz to możliwość aktywowania przygotowanego zaklęcia. Jeśli bramy są zamknięte, to musimy aktywować zaklęcie. Faza Główna to najważniejsza faza w grze i tutaj wszystko się rozgrywa. W tej fazie gracze mają kilka możliwych akcji do wykonania:

  •   Zagranie Klejnotu lub Artefaktu (zagranie karty z ręki)
  •   Pozyskanie karty (opłacenie eterem kosztu karty z rynku zasobu i odłożenie jej na stos kart odrzuconych)
  •   Pozyskanie ładunku (zapłacenie eterem kosztu ładunku)
  •  Wzmocnienie Bramy (opłacenie kosztu wzmocnienia i obrócenie Bramy o 90 stopni)
  •  Otwarcie Bramy (opłacenie kosztu otwarcia i  obrócenie bramy na drugą stronę)
  •  Przygotowanie zaklęć na bramie (zagranie karty z ręki i położenie jej na bramie)
  • Rozpatrzenie efektu „Gdy przygotowane”
  • Rozpatrzenie efektu „Aby odrzucić” (na kartach Nemezis).


Nie chcemy Wam jeszcze szerzej opisywać tych akcji, gdyż zrobiłby się z tego naprawdę długi tekst. Sami jednak możecie stwierdzić, że mamy bardzo duży wybór dostępnych akcji, a dodatkowo możemy wykonać ich dowolną ilość i w dowolnej kolejności. Gdy zakończymy swoje akcje, przechodzimy do Fazy Dobierania, czyli umieszczamy w wybranej kolejności zagrane karty na stosie kart odrzuconych, a następnie dobieramy z wierzchu swojej talii karty tak, by mieć ich pięć na ręce. Następnie należy znów odkryć kartę tury, która zadecyduje czyja jest tura – danego gracza czy Nemezis. Gdy nastąpi tura Nemezis, to możemy się czuć zagrożeni. Tura Nemezis ma dwie fazy: Główną oraz Dobierania. W fazie Głównej rozpatrujemy karty Nemezis, które już są w grze. W fazie Dobierania dobieramy kartę Nemezis, która może przedstawiać poplecznika, atak lub moc. Wykonujemy efekt zapisany na karcie, a następnie karty mocy/poplecznika zostawiamy, a atak odrzucamy. Jeżeli w którymkolwiek momencie żywotność miasta spadnie do zera, to przegrywamy grę. Jeżeli żywotność gracza spadnie do zera, to jest on wyczerpany i do gry wchodzą różne efekty. Gdy wszyscy gracze zostaną wyczerpani – przegrywają. Jak zatem wygrać? „Wystarczy” zabić Nemezis – czyli usunąć jego wszystkie punkty życia lub wyczerpać karty Nemezis.

Możliwe, że po takim opisie stwierdzicie, że to po prostu budowanie talii bez czegoś szczególnego. Tutaj jednak wyróżniające są dwa aspekty. Po pierwsze tasowanie kart odrzuconych. A wręcz przeciwnie – brak tego tasowania. Jest to pewien fenomen dla nas, że karty na stosie układamy po każdej swojej turze, a gdy wyczerpią nam się karty w naszej talii, to bierzemy stos kart odrzuconych i po prostu go odwracamy. Sprawia to, że w każdym momencie gry musimy myśleć, jak co poukładać i jak zagrywać. Drugim fajnym i oddającym klimat walki aspektem jest talia tur. Wtasowane tam karty określają, kto w danym momencie atakuje i może się zdarzyć tak, że przyjdzie nam rozgrywać dwie tury pod rząd albo będziemy nieźle obrywać od naszego wroga.

Co spowodowało, że spodobała nam się ta gra? Przede wszystkim ścisła współpraca. Nie ma tutaj miejsca na zgrywanie samca alfa, ścisła kooperacja jest wręcz wymagana, gdyż w innym przypadku nie mamy szans na zwycięstwo. Aeon’s End jest naprawdę trudną grą i nieraz przytrafi się Wam przegrana, czasem nawet bardzo szybko. Ale da się wygrać, sprawdziliśmy i potwierdzamy!

Serdecznie polecamy tę grę wszystkim fanom mechaniki budowania talii oraz każdemu, kto lubi gry kooperacyjne. Gra jest naprawdę dobra i zapewnia wiele godzin świetnej zabawy, szczególnie, że mamy kilku Nemezis do wyboru, kilku magów, różny rynek zasobów, wiele różnorodnych strategii oraz kilka poziomów trudności. Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej gry, a jeszcze bardziej z tego, że możemy jej patronować. Nasze wrażenia są jeszcze lepsze niż po pierwszej rozgrywce, którą przeprowadziliśmy w styczniu na Portalconie.

Ocena: 6/6!

Nie tylko my jesteśmy patronami tego tytułu. Znajdujemy się w tym zacnym gronie razem z ekipą z Geek Factor, więc zapraszamy do sprawdzenia ich opinii na temat tejże gry!








Nazwa: Aeon's End
Wydawca: Portal Games
Rok: 2018
Sugerowana cena: 119zł
Za grę dziękujemy wydawnictwu Portal
Portal Games
Share:

3 paź 2018

Relacja z imprezy "Planszówki w Spodku"



W przedostatni weekend września fani gier planszowych mieli całkiem spory wybór, jeśli mieli ochotę wybrać się na event z grami pudełkowymi. Na północy Polski odbywały się Planszówki nad morzem. W Kępnie już po raz piąty miała miejsce Planszostrada. My jednak wybraliśmy rodzime Planszówki w Spodku.

Gracze ze Śląska w końcu doczekali się własnego lokalnego święta. Festiwal Planszówki w Spodku odbył się po raz pierwszy w Katowicach w dniach 22-23 września. Organizatorem eventu był Łukasz Piechaczek, właściciel kawiarni Ludiversum. W półświatku gier planszowych jest szerzej znany jako Piechu. To dzięki niemu około 2300 osób mogło przyjść do Spodka, wybrać sobie ze zbioru potężnej wypożyczalni dowolny tytuł i ograć go.

Przybywszy w oba dni całkiem wcześnie, widzieliśmy z biegiem dnia, jak Spodek wypełnia się grupkami rodzin i znajomych. Chociaż miejsc było przygotowanych całkiem sporo, to i tak widzieliśmy, jak ludzie grali na ziemi, bo zabrakło im już wolnych stolików.

Piechu nie dość, że udostępnił uczestnikom festiwalu cały zbiór gier planszowych z Ludiversum, to na dodatek ściągnął do Spodka wielu wydawców, którzy również udostępniali swoje gry. Na zaproszenie Łukasza przyjechali: Czacha Games, Funiverse, Egmont, Lacerta, Games Factory, Imagine Realm, Vertima czy Hobbity. Kto miał ochotę, mógł się zaopatrzyć w koszulkę Mr. Meepla czy też zakupić koszuli na karty bądź kości na stoisku sklepu Mepel.pl.

Nam udało się ograć wiele tytułów, których nie mieliśmy przyjemności wcześniej ograć oraz kilka prototypów. Rozegraliśmy partyjkę w prototyp Junk Tech Duel. Urzekła nas bardzo wczesna wersja gry z pieskami w roli głównej - Agility. Poćwiczyliśmy pamięć w grze Odyseja wydawnictwa Lupo Art Games, które niebawem startuje z kampanią crowdfundingową dla tej gry. Te oraz wiele innych tytułów zatrzymały nas przy stoliku na dłuższy czas. Pomiędzy kolejnymi partyjkami, dla głodomorów przygotowana była strefa gastronomiczna, z całkiem smacznymi nuggetsami.

Pierwsza edycja Planszówek w Spodku to wielki sukces. Mamy głęboką nadzieję, że za rok znów Ludiversum zorganizuje tak świetne wydarzenie. Widząc jak duże zainteresowanie wzbudził w tym roku ten event oraz ilość osób, które przyjechały z całej metropolii śląskiej, życzymy, żeby w przyszłym roku frekwencja się podwoiła! Może w przyszłym roku zagramy na tafli Spodka?




Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive