29 wrz 2020

Zbuduj Las Vegas na nowo! - recenzja gry Welcome to... Nowe Las Vegas


Zeszły rok stał, naszym zdaniem, pod szyldem gier z serii Roll & Write, których wyszła cała
masa. Jedną z nich była gra Welcome to… Miasteczko Marzeń, które mieliśmy okazję dla Was recenzować. W tym roku w nasze ręce trafiła kolejna odmiana tego tytułu, czyli Welcome to… nowe Las Vegas. Czy jest tak samo dobre jak pierwowzór?

Welcome to… nowe las Vegas to gra z mechaniką roll & write (choć kośćmi się nie rzuca), bez limitu osób jednocześnie grających (ważne by mieć arkusze do gry), w wieku powyżej 10 lat. Szacunkowy czas rozgrywki to około 25 minut, jednak im więcej osób, które dłużej myślą nad ruchem, tym się to bardziej wszystko wydłuża. Nasze partie zajmują nam niespełna 40 minut. W pudełku znajdziemy: 81 kart kasyn, 21 kart projektów, 8 kart wariantu jednoosobowego, notes punktacji. Wykonanie całkiem dobre, takie samo jak w pierwszej wersji.

Na pierwszy rzut oka mieliśmy wrażenie, że to po prostu przeniesienie tej samej gry do innego tematu. Po zgłębieniu instrukcji doszliśmy do wniosku, który potem potwierdził się w czasie grania, że zasady są trudniejsze i jest więcej możliwości. Zdecydowanie polecamy Wam najpierw zagrać w zwykłe Welcome to, zanim siądziecie do wersji Las Vegas.

Każdy z graczy wciela się w rolę architekta i stara się zbudować najlepsze Nowe Las Vegas. Pierwszą różnicą w stosunku do pierwowzoru jest fakt, że mamy nie tylko ulice (w poziomie), ale i aleje (w pionie). Dodatkowo jest kilka nowych możliwości punktowania, ale o tym powiemy za chwilę. Sama podstawowa mechanika się nie zmieniła – na środku stołu leżą 3 równe stosy z cyframi u góry. Na początku rundy odkrywa się wszystkie trzy karty i od teraz stosy tworzą pary (cyfra na awersie i efekt na rewersie). Gracze symultanicznie wybierają parę kart i wpisują numerek na swojej kartce, otwierając jednocześnie kasyno, oraz opcjonalnie korzystają z efektu. Efektów mamy tutaj kilka: budowa, pokaz, ulepszenie, otwarcie, limuzyna. Dodatkowo mamy inne efekty, które wchodzą do gry gdy zapełnimy aleję. Pokrótce opiszemy Wam efekty:

- budowa – na kartce, którą mamy przed sobą, część kasyn ma przy sobie narysowany dźwig – oznacza to, że kasyno jest w budowie i nie możemy go otworzyć (wpisać do niego cyfry). Efekt budowa pozwala zamazać dźwig i zbudować kasyno (nie otwarte!), ale musimy za to wziąć pożyczkę, która zostanie spłacona, jeśli otworzymy kasyno (o niespłaconych pożyczkach napiszemy dalej);

- pokaz – na kartce, nad niektórymi kasynami mamy narysowaną złotą gwiazdę – jeśli wybierzemy parę kart, która ma cyfrę oraz pokaz, i ową cyfrę wpiszemy do kasyna ze złotą gwiazdką, to możemy zakreślić liczbę leżącą najwyżej na dziale pokazu na naszej kartce, ale jednocześnie bierzemy dwie pożyczki, które uda się spłacić dochodząc w pokazach do konkretnego pola;

- ulepszenie – pozwala zamazać liczbę leżącą najwyżej na torze, która ma żółte tło – te ulepszenie będzie sprawiać, że za różne aspekty rozgrywki będziemy dostawać więcej punktów (zwiększają nasz mnożnik);

- otwarcie – zaznaczamy jedno pole na torze otwarcia – każda para (na końcu trójka) daje nam możliwość skorzystania z dodatkowej akcji w dowolnym momencie gry. Takimi akcjami są: rozbudowa kasyna (zdublowanie właśnie wpisywanej liczby w tym samym rzędzie + wzięcie pożyczki), darmowa akcja (zamiast korzystać z akcji przypisanej do karty którą wybraliśmy, wybieramy sobie dowolną), szybkie otwarcie (zwiększenie lub zmniejszenie wartości karty o 0, 1 lub 2);

- limuzyna – pozwala nam jeździć po naszym nowym Las Vegas i zdobywać bonusy, przez przejeżdżanie w pobliżu kasyn dla VIPów oraz należących do mafii. Jednak jeśli nią nie wrócimy przed końcem gry, to dostaniemy ujemne punkty;

Poza powyższymi efektami mamy jeszcze wspomniane pożyczki, aleje oraz dołki i bank. Dołki golfowe ograniczają nam górną ulicę, gdyż po otwarciu pierwszego kasyna, jeśli chcemy dalej korzystać z bonusu dołków, kolejne kasyna musimy budować tak, by przylegały do już istniejącego. Wypełnienie alei (pionowo) pozwala na zakreślenie hotelu leżącego przy tej alei – jeśli zrobiliśmy to jako pierwsi, to dużego, jeżeli ktoś był przed nami, to małego. Bank i pożyczki są ze sobą ściśle powiązane. Pożyczki pojawiają się na różnym etapie rozgrywki (budowa, akcje specjalne, pokazy) i mogą być spłacane w trakcie lub na koniec gry. Koniec gry następuję, gdy któryś z graczy przekroczy nożyczki na torze otwarcia, gdy ktoś zrealizuje 3 cele lub gdy gracz zapełni wszystkie swoje kasyna (w budowie są pomijane). Gdy przychodzi do punktowania, gracze liczą ile mają pieniędzy (do zdobycia na początku gry oraz dzięki przejeżdżaniu koło obiektów mafii) i porównują z pożyczkami – jeżeli nie jesteśmy w stanie spłacić pożyczki, to na koniec gry dostaniemy -20 punktów. Jeżeli chodzi o inne punktowanie, to jest ono bardzo proste – w grze mamy projekty, które punktują nam, gdy je zrealizujemy. Oprócz tego dostaniemy punkty za zajęte miejsce, liczbę hoteli (małych/dużych), liczbę obiektów koło których przejechaliśmy, za dołki. Dodatkową nową formą punktowania jest kwestia ciągów cyfr, które wpisywaliśmy w każdej ulicy – wybieramy do ulicy czy rozpatrujemy liczby parzyste, czy nie i sprawdzamy ile ich mamy pod rząd. Gracz z największą liczbą liczb w ciągu dostanie dodatkowe punkty na koniec gry.

Ok, trochę się rozpisaliśmy na temat zasad, ale sami widzicie, że w zwykłym Welcome to zajęło nam to o wiele mniej miejsca. Wersja Las Vegas jest bardziej rozbudowana, a autorzy sugerują nawet, żeby swoją pierwszą partię grać bez dołków. Z tego też powodu wspomnieliśmy na początku, że polecamy zasiąść do zwykłego Welcome to zanim zaczniecie przygodę z Las Vegas.

Gry typu roll & write z reguły kojarzone są z prostymi regułami, szybka rozgrywką i brakiem różnorodności w punktowaniu. Welcome to… Nowe Las Vegas idealnie pokazuje, że tak wcale nie musi być. Spora liczba zasad i mnogość możliwości punktacji sprawia, że gra nie jest tak prosta i przewidywalna, trzeba od początku obrać jakąś strategię i dążyć do jej realizacji, a nie liczyć na łut szczęścia i robić coś na oślep. Mamy wrażenie, że Welcome to… Nowe Las Vegas jest grą która nie wybacza błędów.

Welcome to… Nowe Las Vegas to nadal bardzo dobra, ciekawa, ale i trudniejsza pozycja dla fanów gier roll & write. Choć trudniejsza, to może złe słowo, a lepiej pasować tu będzie „bardziej wymagająca”. Z racji faktu, że mamy za sobą już wiele tytułów, to gra w ten przyszła nam łatwiej i z pewnością to on zostanie na naszej półce, deklasując zwykłe Welcome to…. Wszystkim jednak polecamy najpierw spróbować zbudować swoje Miasteczko Marzeń, zanim wybierzecie się budować Nowe Las Vegas!


Nazwa: Welcome to... Nowe Las Vegas
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2020
Grę najtaniej kupisz TUTAJ






Share:

26 wrz 2020

Zostań średniowiecznym mistrzem budownictwa — recenzja gry Caylus 1303

W 1303 roku, między Francją a Anglią, toczyła się wojna o europejskie tereny. Nim jednak traktat paryski został podpisany, wielu francuskich żołnierzy oddało swój żywot, by bronić zamku w Caylus. Wojska angielskie mocno uszkodziły mury fortecy oraz domy okolicznych mieszkańców. I to właśnie waszym zadaniem będzie odbudowa miasteczka i zamku w grze wydawnictwa Rebel Caylus 1303.

Caylus 1303 to ekonomiczna gra planszowa dla 2-5 graczy w wieku 12+. W grze będziecie zlecać zadania swoim pracownikom, by wznosili dla was nowe budynki oraz produkowali żywność i materiały, potrzebne później, by zmodernizować zamek w tytułowym miasteczku Caylus. Jest to gra euro z mechaniką worker placement, więc nie może być inaczej, że zwycięzcą zostanie osoba z największą ilością punktów.

  Caylus 1303 to odświeżona wersja gry sprzed kilkunastu lat o tym samym tytule. W porównaniu ze swoją poprzedniczką w tym wydaniu dokonano wiele zmian, zarówno w szacie graficznej, jak i mechanicznie. My jednak skupimy się na nowszym wydaniu. A te jest… poprawne. Co do jakości komponentów nie możemy się przyczepić. Znaczniki surowców zostały wykonane z drewna, a wszystkie żetony są nadrukowane na grubszej tekturze. Wszystko leży w wyprasce, która naszym zdaniem mogłaby być trochę lepiej zorganizowana. Ilustracje są ładne i kolorowe. Co zatem nam przeszkadza? Może syndrom „starych gier” – grając w nowe gry planszowe widać, jakimi bajerami wydawcy starają się zachęcać do kupna swoich graczy. W Caylus 1303 nie uświadczymy szpanerskich rozwiązań, ale nie ma też żadnych uchybień.

Odbudujmy zatem miasteczko oraz zamek! Na pierwszy rzut oka, zasady gry mogą wydawać się skomplikowane. Jednak chcemy was od razy uspokoić – nie jest tak strasznie. Chociaż graczom mniej doświadczonym polecamy zagrać z kimś obytym z grami planszowymi. Nie jest to tytuł, który może wprowadzać łatwo do świata planszówekAle do rzeczy. Cała rozgrywka będzie się toczyć na przestrzeni 9 rund, a każda z nich składa się z 4 faz. I tak w fazie numer jeden, będziecie naprzemiennie delegować swoich pracowników na planszę do odpowiednich budynków, by w fazie numer dwa aktywować ich właściwości. Nie będziemy was zanudzać szczegółami, jak należy pracowników rozmieszczać, ale musicie wiedzieć, że jest parę wytycznych, których musicie się trzymać. Gdy wszystkie budynki zostały aktywowane, następuje faza numer trzy, w której będziecie mieć możliwość dostarczenia pakietu surowców na plac budowy i otrzymania punktów zwycięstwa. Oczywiście pod warunkiem, że w poprzedniej fazie ustawiliście swojego robotnika na odpowiednim polu na planszy. Ostatnią fazą jest zarządzanie okolicznymi budowlami. Mianowicie będziecie mieć możliwość rozbudowy swoich rezydencji w potężne monumenty, a także odzyskiwania wcześniej wydanych pracowników. Brzmi prosto? Jasne! Gracz, który posiada najwięcej punktów po ostatniej rundzie, zostaje najwybitniejszym budowniczym w prowincji.

Chociaż Caylus 1303 nie jest za bardzo skomplikowaną mechanicznie grą, to jest to bardzo wymagający tytuł pod względem strategiczno – ekonomicznym. Co jest ważne to fakt, że gdy aktywujemy dany budynek i pobierzemy z niego odpowiednie dobra, to nasz pracownik nie wraca do naszej puli, lecz przenosi się do obozu. Dopiero stamtąd będziemy go w stanie odzyskać, przy pomocy fazy zarządzania lub odpowiedniego budynku z planszy. Jest to zatem gra, w której musimy bacznie kalkulować nie tylko nasze surowce, ale także naszych pracowników. Ciekawostką jest również to, że gdy pierwsza osoba spasuje w pierwszej fazie, staje się ona pierwszym graczem, a pozostali, jeśli wciąż chcą dokładać pracowników na planszę, ponoszą od teraz większy koszt.

Gra Caylus 1303 to bardzo dobry ekonomiczny tytuł, w którym będziecie rozwijać tytułowe miasteczko oraz wspomagać budowę twierdzy. Waszym zadaniem jest oczywiście robić to w taki sposób, aby finalnie uzyskać jak najwięcej punktów zwycięstwa. Będziecie kombinować, planować i rozmyślać nad swoimi ruchami, by przyniosły wam jak najwięcej korzyści. Czasem poświęcicie się i staniecie na polu przeciwnika, co zaowocuje punktami zwycięstwa na jego korzyść, ale wam może to zaowocować w kolejnych rundach. Warto zatem skrzętnie przemyśleć, co się bardziej kalkuluje – czy oddanie punktu przeciwnikowi, czy pozyskanie dóbr, które pozwolą nam wybudować drogi budynek wart znacznie więcej.

Co zwróciło naszą szczególną uwagę, bo jesteśmy wielkimi fanami tej mechaniki, to negatywna interakcja. W grze jest ona bardzo odczuwalna, ponieważ wszyscy gracze (w kolejności, w jakiej spasowali w pierwszej fazie) mają możliwość przesunąć pionka burmistrza, który jest wyznacznikiem tego, które budynki będą aktywowane w danej rundzie. Może zatem się zdarzyć, że ktoś zablokuje naszych pracowników i okaże się, że straciliśmy sporo akcji. Z pomocą przychodzą słowne negocjacje nad stołem. Warto aktywnie uczestniczyć w nich i nawiązywać sojusze, by nie zostać daleko w tyle.

Słowem podsumowania, Caylus 1303 to bardzo przyjemny tytuł dla graczy, którzy szukają ani zbyt łatwej, ani zbyt trudnej gry ekonomicznej. Bardzo fajnie działa mechanika worker placement, mamy tutaj rzadko występującą w innych grach euro interakcję. Jest sporo kalkulowania surowcami i pracownikami. Trzeba też planować swoje ruchy do przodu, by nie okazało się, że nie jesteśmy w stanie wykonać akcji, bo brakuje nam jakichś materiałów. Zdecydowanie polecamy grę Caylus 1303.

Nazwa: Caylus 1303
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2020
Grę najtaniej kupisz TUTAJ


Share:

22 wrz 2020

Zbieraj kafle i realizuj cele! - recenzja gry Nova Luna

Nagrody Spiel des Jahres są jednymi z najważniejszych w świecie gier planszowych. Już sama nominacja sprawia, że o grze zaczyna być głośno na całym świecie. Nie inaczej było z właśnie recenzowaną grą Nova Luna, która znalazła się w ścisłej trójce nominowanych do tejże właśnie nagrody. Na naszym rodzimym rynku ukazała się ona za sprawą nowego (w Polsce) wydawnictwa: Lucky Duck Games.

Nova Luna to abstrakcyjna gra planszowa dla 1-4 graczy w której dobieramy kafelki, by następnie układać je przed sobą i wypełniać cele. Jedna partia trwa około 30 minut, zaleca się grać z osobami powyżej 8 roku życia. Wykonanie gry jest dobre, kafelki i plansza są dobrej jakości, a kolorowe pudełko przyciąga wzrok i zachęca do wypróbowania gry.

Zasady gry są proste i przejrzyste, choć instrukcja mogłaby zostać zrobiona lepiej (nie wiemy, czy to kwestia przekładu, czy oryginalnej instrukcji). Ale wracając – zasady są proste, sama mechanika opiera się na pobraniu i dołożeniu kafelka. Na środku stołu mamy koło, wokół którego rozkładamy kafelki. Na kafelku zawsze przedstawiony jest jego koszt, jak i cele do zrealizowania (od 1 do 3). Czas zaznaczamy, przemieszczając swojego piona po kole, które przedstawia kolejne fazy księżyca. Ma to duże znaczenie, gdyż turę rozgrywa gracz, którego pion jest ostatni na torze (więc może się zdarzyć, że jeden gracz rozegra kilka tur pod rząd). W swojej turze gracz musi zawsze dobrać kafelek (jeden z trzech leżący przed specjalnym standem księżyca) i przesunąć w to miejsce owy księżyc. Jeżeli przed standem jest mniej niż 3 kafelki, to gracz może dołożyć kafelki we wszystkie puste pola. Jak już wspomnieliśmy, na kafelkach znajdują się cele. Przedstawiają one układ, jaki należy stworzyć by zrealizować cel – na przykład 2 czerwone kafelki. Jest tylko jedno „ale” - kafelki tworzące układ muszą sąsiadować z kafelkiem z danym celem (chyba że jest ten sam kolor, na przykład 3 niebieskie, to wystarczy że jeden niebieski sąsiaduje, a pozostałe tworzą z nim ciąg). Po zrealizowaniu celu zasłaniamy go jednym ze swoich pionów (dostajemy ich 20), a gra toczy się do momentu, aż któryś z graczy pozbędzie się ich wszystkich.

Gra pod kątem trudności jest podobna do Patchworka, a podobieństwo jest nieprzypadkowe – tam też zarządzamy czasem, a aktualnego gracza wyznacza ostatni pion na planszy. No i najważniejszym, co spaja te tytuły, to oczywiście Uwe Rosenberg, który jest autorem obu gier jak i oczywiście wielu innych.

W Novą Lunę grało się nam przyjemnie i jak zwykle przy takich tytułach, zagraliśmy kilka partii z rzędu. Nie ma tu za wiele interakcji między graczami, właściwie to ogranicza się ona do ewentualnego podebrania komuś kafelka, co też nie zawsze dla nas może być korzystne. Mimo to widać różnicę w graniu w 2, 3 czy 4 osoby – przede wszystkim nie można aż tak dokładnie zaplanować swoich ruchów do przodu.

Planowanie. Naszym zdaniem to ono właśnie jest tutaj cechą wiodącą. Nie można dobierać sobie na zasadzie „a to może ten, może się przyda”. Nie. Musimy sobie zaplanować, wybrać miejsce gdzie dołożyć i dążyć do realizacji celu, a najlepiej dokładać kafelki tak, by potem jednym dołożeniem zrealizować 2 lub nawet 3 cele.

Nova Luna to bardzo przyjemna i raczej lekka, abstrakcyjna gra planszowa, która skierowana jest raczej do graczy wchodzących w świat planszówek. Z drugiej strony nadaje się ona świetnie na niedzielne granie z rodzinką po obiedzie. Gra sama w sobie jest bardzo dobra, zmusza do myślenia, ale nie sprawia większych przestojów. Dla nowych graczy fajne wyzwanie, dla ogranych ludzi dobry filler. Polecamy!


Nazwa: Nova Luna
Wydawnictwo: Lucky Duck Games
Rok wydania: 2020

Dziękujemy wydawnictwu Lucky Duck Games za wysłanie egzemplarza recenzenckiego
 

Share:

19 wrz 2020

Wyniki konkursu 1500 poubień!

 


Konkurs z okazji 1500 polubień cieszył się dużym zainteresowaniem, co dodaje nam mocy do dalszego tworzenia tejże strony, za co niezmiernie dziękujemy!


Wszystkie prace były naprawdę dobre i jako redakcja nieźle głowiliśmy się kogo wybrać, ale w końcu udało nam się zakończyć głosowanie.



W zadaniu nr. 1 zwycięzcami zostali:
1. Hubert Heller - recenzja gry Szeryf z Nottingham - za profesjonalne podejście do tematu, świetne śródtytuły  i bardzo dobry tekst!
2. Dandee Dandi - recenzja komiksu Czarnoksiężnik z ognistej góry - za bardzo ciekawe podejście i recenzję w stylu paragrafowym.
3. Lila Kowalska - recenzja gry Splendor - za nietypowy sposób zrecenzowania, świetne metafory i lekkie pióro!


Powyższe recenzje będziecie mogli przeczytać już niebawem na naszej stronie!


W zadaniu nr. 2 zwycięzcami zostali:
1. Daniel Brzost - dzień z życia Meepla
2. Asia Prętkowska - połączenie pasji malowania i gier planszowych
3. Lilianna Lou - wyjątkowe podejście do tematu, zdjęcie idealnie dopasowane do opisu


Z racji iż był to dla nas naprawdę trudny wybór postanowiliśmy jeszcze nagrodzić dwie dodatkowe  osoby drobnymi upominkami. 

Wyróżnienie:
Sara Przybylak - za ciekawą recenzję oraz pamiętnik z lockdownu
Patrycja Patrycja - za zasady opisane w sposób komiksowy oraz za świetne torty!


Do każdego zwycięzcy odezwiemy się w swoim czasie, każdy będzie miał do wyboru jeden zestaw nagród, o czym poinformujemy Was w wiadomości na FB, więc sprawdzajcie swoje skrzynki!

Share:

17 wrz 2020

TSUKUYUMI - Full Moon Down - informacja prasowa

Po sukcesie pierwszej gry wydanej w wydawnictwie What the Frog - Elekt, przyszedł czas na ich kolejne dziecko, którym jest Tsukuyumi. Zbiórka na grę ruszy już za parę dni, a dokładnie 22 września! Jako ambasadorzy, serdecznie zapraszamy na krótki opis tego co nas czeka :)

Tsukuyumi to świetnie oceniona na świecie gra strategiczna z asymetrycznymi rasami i całkowicie nielosową walką. Zachwyca dystopijnym światem opartym na japońskiej mitologii jak również unikatową mechaniką akcji i kontrataków stworzoną przez Felixa Martikata. Polska wersja językowa gry zostanie wydana na koniec 2020 roku.

Grę w Early Bird będzie można dostać za 239 złotych, a przez cały okres trwania kampanii za 249 złotych. Dodatkowo do kupienia będzie frakcja ekskluzywna Dark Crusade za 39 złotych, przy zakupie wraz z grą lub 79 samodzielnie (nie będzie ona dostępna w polskiej sprzedaży po zakończeniu kampanii) Zakupić będzie można również frakcje dodatkowe: Kampfgruppe i Sentinels w wyjątkowych cenach, które będzie można dostać również po zakończeniu kampanii. Dla zainteresowanych będą również dodatki rozszerzające grę o dodatkowych graczy do kupienia oddzielnie oraz wiele innych interesujących, mniejszych lub większych, bajerów dostępnych po odblokowaniu podczas zbiórki.

TSUKUYUMI - Full Moon Down to, jak wspominaliśmy na początku, strategiczna gra planszowa, pozbawiona elementów losowych, rzucająca wyzwanie taktycznym umiejętnościom od dwóch do sześciu graczy (w zależności od rozszerzenia).

Modułowa plansza przedstawia jałowe dno wyschniętego Pacyfiku. Wokół uziemionego Księżyca można ułożyć do 40 sześciokątnych kafelków obszarów, z których niektóre charakteryzować się będą cechami jak dodatkowe punkty zwycięstwa, blokady przejść, radioaktywność, itp. Celem gry jest zdobycie jak największej liczby punktów zwycięstwa głównie poprzez podbicie i utrzymanie jak największej liczby obszarów. Sedno gry opiera się na różnorodnych, ale zbalansowanych frakcjach, które walczą o dominację.
W wersji podstawowej zagramy czterema frakcjami: Nomads, Boarlords, Dark Seed oraz Cybersamurai. Jeśli lubicie grać w większym gronie, będzie możliwość dokupienia jeszcze 3 frakcji wspomnianych powyżej.

Na początku gry każdy gracz losuje sześć kart akcji, by początku każdej rundy wybierać jedną z nich, a pozostałe przekazać graczowi po swojej lewej stronie. W kolejnej rundzie z kart, które otrzymuje, wybiera nową i ponownie przekazuje pozostałe karty graczowi po lewej. Wybrana karta określa akcje gracza w danej rundzie. Każda karta akcji jest unikalna i jest dostępna tylko raz na grę.
Akcja walki to podbijanie obszarów (PODBÓJ) oraz eliminowanie jednostek (ELIMINACJA). Wraz z dodatkami pojawia się również kolejna akcja: DEWASTACJA obszarów.
Runda podzielona jest na cztery fazy: biała, zielona, niebieska i czerwona, realizowane w takiej kolejności. Faza kończy się gdy wszyscy gracze, w kolejności zgodnej z torem inicjatywy, wykonają akcje ze swojej karty akcji przypisane do koloru danej fazy.

1. Biała - Każdy gracz wykonuje dwie z czterech standardowych akcji (Ruch, Atak, Budowa, Wydarzenia). Faza biała jest taka sama na każdej karcie akcji.
2. Niebieska - W zależności od karty akcji może to być: zamiana kolejności inicjatywy, wybranie i aktywacja kart wydarzeń, wykonywane efektów specjalnych frakcji i inne.
3. Zielona - W zależności od karty akcji może to być: budowa lub ulepszanie jednostek, przejęcie kontroli nad frakcją ONI i inne.
4. Czerwona - W zależności od karty akcji może to być: ruch, podbój i atak.

Gra kończy się po ustalonej liczbie rund, zalecane są 4 rundy. Wygrywa gracz z najwyższą liczbą punktów zwycięstwa.
My już odliczamy dni i godziny do rozpoczęcia zbiórki, a co wy sądzicie o powyższym tytule?





Share:

6 wrz 2020

Przenieśmy się od Amsterdamu - recenzja gry Wsiąść do Pociągu: Amsterdam

Seria Wsiąść do Pociągu to już klasyka gier planszowych. Na naszej stronie pojawiły się recenzje wersji Europa, Niemcy, Nowy Jork czy Kraje Północy. Tym razem autorzy przenoszą nas do Złotego Wieku w Holandii, a konkretniej do Amsterdamu. To jak sobie radzi WdP: Amsterdam?

Wsiąść do Pociągu: Amsterdam to wydanie znanej gry w mniejszej wersji (podobnie jak miało to miejsce z Nowym Jorkiem). W tym małym pudełku znajdziemy: planszę przedstawiającą sieć handlową w Amsterdamie, 64 plastikowe wozy, 4 karty Lokomocji, 24 karty kontraktów, 16 bonusowych kart Towarów, 4 znaczniki punktacji, instrukcję. Wszystko spakowane we wspomnianym małym pudełku z plastikową wypraską mieszczącą wszystkie elementy. Wykonanie ekstra.

Zasady gry się znacząco nie zmieniają – naszym zadaniem jest budowanie połączeń pomiędzy polami na planszy. Robimy to, poprzez zagranie kart w kolorze odpowiadającym trasie na mapie. Gracze posiadają karty kontraktów, które na koniec gry dają dodatkowe punkty za ich realizację (połączenie dwóch miast). Dodatkowo w tej wersji występują bonusowe karty Towarów – otrzymujemy je za ustawienie swoich wagoników na konkretnych polach (oznaczonych wozem). Na koniec gry gracze otrzymują dodatkowe punkty w zależności od tego, ile kart Towarów mają. Po zsumowaniu punktacji, gracz z największą liczbą punktów zostaje zwycięzcą.

Zasady tej gry opisaliśmy dla Was bardzo skrótowo, gdyż zasadniczo nie różnią się specjalnie od innych wersji Wsiąść do Pociągu, więc jeśli chcielibyście zapoznać się z pełnymi zasadami rozgrywki, to zapraszamy Was do przeczytania jednego z powyżej podlinkowanych tekstów.

Często jesteśmy pytani przez różne osoby: „jakie gry wybrać”. Oczywiście gracze dobrze wiedzą, że na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi, gdyż wszystko zależy od tego z kim się będzie grało, kto ma jakie doświadczenie, ile pieniędzy chce wydać itp. itd. Jednak gdyby ktoś nas poprosił o polecenie dobrej gry dla początkujących, to mniejsze wersje serii Wsiąść do Pociągu będą, naszym zdaniem, bardzo dobrym wyborem. Nie są one tak przytłaczające jak ich duże odpowiedniki, mają mniej zasad i będą wspaniałym wprowadzeniem do gier planszowych dla nowicjuszy.

Wsiąść do Pociągu: Amsterdam to gra w której nie znajdziecie specjalnie nowych rozwiązań, czy mechanik w stosunku do poprzednich wersji, więc jest to raczej wersja dla nowych graczy lub dla kolekcjonerów (a wiemy, że tych w naszym kraju nie brakuje). Mimo wszystko jest to nadal bardzo dobry tytuł, świetny punkt wejścia, dzięki któremu łatwo wciągnąć nowych graczy, pokazując im mechanikę zarządzania ręką.

Nazwa: Wsiąść do Pociągu: Amsterdam
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2020
Grę najtaniej kupisz TUTAJ

Dziękujemy wydawnictwu Rebel za wysłanie egzemplarza recenzenckiego
 Rebel.pl


Share:

3 wrz 2020

Z lornetką ornitologiczną przy grze planszowej — recenzja gry Na skrzydłach

Wyobraźcie sobie, że znajdujecie się na leśnej dróżce, zielonej łące, czy też na porośniętym trzciną brzegu jeziora. Wiejski krajobraz, niczym z obrazka, otacza was wszem i wobec. Jednak, aby dopełnić tej sielankowości, brakuje szumu drzew czy też świergotu ptaków. By tego doświadczyć, wystarczy wziąć urlop w pracy i wyjechać na parę dni za miasto. Jednak gdy nie mamy takich możliwości, warto zapoznać się z grą Na skrzydłach wydawnictwa Rebel.

Na skrzydłach to planszowa gra karciana dla 1-5 graczy w wieku 10+. Chociaż gra nie zapewni wam prawdziwego kontaktu z naturą, to z pewnością nauczycie się rozpoznawać wiele nowych gatunków ptaków. W grze Na skrzydłach stajecie się opiekunami rezerwatów, które są ostoją dla ptactwa. Zbierając karty z ptakami, wzbogacacie swoje siedliska i powiększacie własne ostoje ornitologiczne. Zwycięzcą zostanie ten z graczy, który zgromadzi najwięcej punktów z kart ptaków oraz wielu innych czynników, które opiszemy w dalszej części recenzji.

Chociaż gra Na skrzydłach została wydana już ponad rok temu, to wciąż się nie starzeje i jest bardzo rozchwytywanym tytułem. Nie można niczego odjąć szacie graficznej, która mimo swojego minimalistycznego stylu jest bardzo ładna. Gra zawiera aż 170 kart ptaków i praktycznie żadna się nie powtarza. W dużym pudełku, oprócz wymienionych kart, znajdziemy kostki akcji, żetony pożywienia oraz celów, 75 plastikowych i kolorowych jaj, tackę na karty oraz plastikowe pojemniki do segregowania jaj i żetonów w trakcie gry. Jak widzicie jest tego sporo, ale to, co robi największą furorę, to składana wieża kości w kształcie karmika dla ptaków. Nie mamy do czego się przyczepić, jeśli chodzi o wykonanie gry Na skrzydłach — elementy są solidne, a ilustracje bardzo ładne.

Rozgrywka w grę Na skrzydłach toczy się przez 4 rundy. W każdej rundzie rozgrywacie swoje tury zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, do momentu aż wykorzystacie wszystkie swoje kostki akcji. W swojej turze macie możliwość wykonać 1 z 4 dostępnych akcji wymienionych na waszych planszetkach gracza. Nie będziemy ich opisywać bardzo szczegółowo, gdyż zależy nam, abyście poznali ogólny zarys rozgrywki, a nie zostali przytłoczeni nadmierną ilością zasad. Naukę reguł zostawcie sobie na czas czytania samej instrukcji. Pierwszą akcją, jaką możecie wykonać, jest zagranie karty ptaka z ręki — aby to zrobić, połóżcie kostkę akcji w rzędzie nad kolumną, w której będziecie zagrywać kartę, a następnie zapłaćcie jej ewentualny koszt. Akcje zdobywania pożywienia, składania jaj, czy dobierania karty ptaków, przebiegają według tego samego 3-stopniowego schematu. To znaczy, że po wyborze jednego z trzech siedlisk, kładziecie na swojej planszy kostkę akcji na pierwszym pustym polu od lewej w tym rzędzie i natychmiast zdobywacie korzyści wynikające z tego pola. Następnie przesuwacie kostkę akcji przez kolejne pola, kierując się w lewą stronę i aktywujecie po kolei ptaki z konkretną zdolnością. Po czym, gdy kostka dotrze całkiem na lewo, na pole z nazwą akcji, już tam zostaje, a wasza tura dobiega końca. W ten sposób runda się toczy, aż wszyscy gracze rozmieszczą swoje kostki akcji. Wtedy następuje szybkie czyszczenie plansz oraz sprawdzenie realizacji celów wyznaczonych na daną rundę. Cała gra kończy się wraz z końcem czwartej rundy. Następuje wtedy podliczenie punktów za każdą kartę ptaka, karty bonusowe, zrealizowane cele oraz po punkcie za jaja, żetony pożywienia oraz dodatkowe karty. Gracz z największą liczbą punktów może się ogłosić zwycięzcą.

Gra Na skrzydłach zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie. Nie dość, że jest to solidna gra euro, w której trzeba nieźle główkować, by zdobywać jak najwięcej punktów, to jeszcze gra ma wiele walorów edukacyjnych. Autorzy wykonali kawał solidnej pracy, by rozpisać na kartach gatunki ptaków wraz z ich nazwami w języku łacińskim oraz rozpiętością skrzydeł! Robi wrażenie i aż chce się przestudiować każdą kartę osobno, by poznać jak najwięcej rodzajów ptaków.

W grze będziemy budować swój silniczek z kart, by napędzać kolejne, wymienione przez nas w opisie mechanicznym, akcje. Naszym zadaniem jest tak pokierować swoimi ruchami, by wszystko nam zagrało idealnie i pasowało do siebie. Tak więc gra wymaga od nas myślenia oraz umiejętności podejmowania właściwych decyzji — odpowiedniego zarządzania kartami. Nie musimy chyba wam mówić, jak dużo satysfakcji daje dobrze zagrane kombo?

Rozgrywka w Na skrzydłach jest bardzo dynamiczna. Po opanowaniu reguł i ograniu kilku rund tury stają się automatyczne i bardzo rzadko zdarzają się przestoje w rozgrywce. Czas gry według pudełka to około 40-70 minut, jednak w składzie 2-3 osobowym zdarzało nam się kończyć rozgrywkę po około 35-40 minutach.

Krótkim słowem podsumowania, bardzo polecamy grę Na skrzydłach wydawnictwa Rebel za walory estetyczne, jak i edukacyjne. Co więcej, jeśli szukacie gry o niezbyt dużym poziomie trudności i szybkiej rozgrywce, to jest to tytuł zdecydowanie warty wypróbowania. Gra zdecydowanie wywoła efekt "wow" na osobach początkujących co sprawia, że jest to również dobry tytuł, by wprowadzać nowe osoby w świat gier planszowych.

Nazwa: Na skrzydłach
Wydawnictwo: Rebel
Rok wydania: 2019
Grę kupisz TUTAJ

Dziękujemy księgarni Gandalf za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 
https://www.gandalf.com.pl/


Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive