3 sie 2014

Dragon Age: Początek - epicka przygoda w smoczej erze!



Odganiając na chwilę gry „stare, ale jare”, chciałbym przytoczyć Wam jeden z tytułów, który zmienił moje podejście do gier typu RPG. Wybory wpływające na kształtowanie świata, romanse, epickie walki, logiczne zagadki – tych wszystkich rzeczy dostarcza nam genialna gra Dragon Age: Początek,  której trzecia część planowana jest na listopad tego roku.


Początek

Ale zacznijmy od początku. Twórcą gry jest Bioware, wydawca świetnych gier RPG jak np. Baldur’s Gate, Mass Effect czy Knights of the Old Republic. Kanadyjscy wydawcy stworzyli nowy, oryginalny świat fantasy, budując go od samych podstaw. W samej rozgrywce możemy dostrzec, że część fabularna, różne rozwiązania, zdobywanie przychylności czy wrogości kompanów to pomysły zaczerpnięte z poprzednich gier tego studia. Mimo wszystko odpalając po raz pierwszy Dragon Age czujemy się, jakbyśmy grali w nią kolejny raz.

Gra

Skupmy się jednak na podstawach i mechanice gry. Zmieniając kolejne lokalizacje, poruszamy się po mapie, a nasza trasa wyznaczana jest przez krwisty szlak do danego miejsca (udane ukrycie paska ładowania lokacji, co nie? J). Podróż, jak to podróż, może przebiegać spokojnie, a może być wyzwaniem. Czasami zostaniemy zaatakowani przez bandę złodziei czy płatnych zabójców, czasem przystaniemy, aby komuś pomóc, a czasami po prostu spotkamy handlarza, bądź spotkamy dawnych przyjaciół któregoś z naszych kompanów. Ważnym aspektem w grach cRPG wydawanych przez Bioware jest nawiązywanie relacji pomiędzy członkami swojej drużyny. W KOTORze był to Ebon Hawk, a tutaj mamy obóz. Możemy tam dowiedzieć się więcej o zespole, porozmawiać prywatnie na nurtujące nas pytania czy przeżyć niezapomniane romanse.
Gra zdecydowanie nie jest dla osób niecierpliwych. Wiele godzin rozmów, poszukiwań, błąkania się. Świat Dragon Age wciąga wszystkich fanów fantastyki, a ogrom rzeczy, które można znaleźć podczas rozgrywki pokazuje nam, jak wiele pracy włożyło Bioware w trakcie tworzenia gry. Mimo iż można dostrzec wiele podobieństw do Władcy Pierścieni czy Wiedźmina, świat został „postawiony” zupełnie od zera, wszystkie notatki, dokumenty, księgi nie bazują na żadnej licencjonowanej książce czy filmie.

Rozgrywka

To, kim zaczniemy rozgrywkę, zależy tylko od naszego upodobania. Do wyboru mamy krasnoluda, elfa i człowieka, a spośród nich wybieramy maga, łotrzyka lub wojownika. Dodatkowym aspektem jest pochodzenie (krasnolud może być wysoko urodzony, elf może być dalijski itd.). To, kim rozpoczniemy rozgrywkę, ma duży wpływ na dalszy rozwój gry. Wraz z dalszą podróżą ulepszamy naszą postać poprzez dodawanie jej punktów atrybutów, talentów i umiejętności. Po osiągnięciu 7 i 14 poziomu możemy wybrać specjalizacje i takim sposobem możemy stać się Templariuszem (wybierając wojownika), Magiem Krwi (wybierając maga) czy Szampierzem (grając łotrzykiem). Brzmi fajnie? Nie wszystko jednak wygląda tak łatwo. Podczas wybierania specjalizacji musimy znaleźć odpowiednią postać – czasem to ktoś z drużyny, a czasem NPC, która nas tego nauczy – bądź zakupić odpowiednią księgę, z której się nauczymy, jak zostać Templariuszem. Wszystko ładnie, pięknie, ale książki są albo cholernie drogie, albo cholernie ciężko je znaleźć. To wszystko ubarwia rozgrywkę i zachęca do wchodzenia w interakcję z większą ilością postaci w grze.

Fabuła

Przejdźmy do fabuły. To, gdzie rozpoczniemy przygodę, zależy od dokonanego wyboru postaci. Wszystko jednak prowadzi do spotkania z Duncanem – Szarym Strażnikiem, który słysząc o naszych dokonaniach postanawia zwerbować nas do Szarej Straży. Zostajemy poddani zadaniom, a następnie rytuałowi Dołączenia. Naszym zadaniem, jako Szarego Strażnika, jest uratowanie Fereldenu – Państwa, w którym toczy się rozgrywka – przed Plagą mrocznych pomiotów (piękne określenie na tolkienowskie orki), kierowanych przez Arcydemona (wielki zły Sauron?). Szara Straż to grupa osób, która jest ponad podziałami rasowymi czy polityką. Mają za zadanie zadbać o Ferelden. Sama Plaga to jednak nie wszystko – pod jej przykrywką wiele postaci w grze postanawia działać na swą korzyść. Przejmowanie władzy, wysyłanie swoich konkurentów na misje bez powrotu czy obalanie Króla – to tylko początek. Ciekawie zostało ujęte pochodzenie w lokacjach, gdzie urodziła się nasza postać. Będąc krasnoludem, możemy oczywiście zapytać w Orzammarze (stolica krasnoludów w Fereldenie) o zwyczaje panujące wśród rasy i otrzymamy również sensowną odpowiedź, jednak zostaniemy przy tym dość mocno zrugani.

Towarzysze

Postaci, które werbujemy w trakcie rozgrywki to nieodłączny element gier cRPG. Każdy z naszych kompanów ma swoją osobistą historię, najczęściej bardzo zagmatwaną, której elementy przyjdzie nam poznawać podczas gry. Mimo iż niektóre elementy nie miałyby prawa bytu (Templariusz walczący ramię w ramię z apostatą czy wiedźmą?) to, aby nie ograniczać wyboru członków drużyny, Bioware wynagrodziło nam dość ironicznymi rozmowami towarzyszy. W trakcie gry, w sklepach, możemy napotkać drobne przedmioty, które – podarowane kompanom – spowodują, że będą nam bardziej przychylni lub zdradzą nam więcej sekretów o sobie. Są też przedmioty dedykowane dla danej postaci, dzięki którym – po otrzymaniu prezentu – przyjaciel zdradzi nam większą część swojej historii, a dodatkowo odblokujemy nowe zadanie. Jest również możliwość przeżycia romansu. W tym celu należy najpierw zdobyć przychylność danego sojusznika, a następnie poprowadzić odpowiednio rozmowę w obozie.



Umiejętności, talenty

Dragon Age wymaga zdecydowania się na jeden konkretny typ postaci. Nie jesteśmy w stanie stworzyć wielkiego łucznika, który przy okazji będzie świetnie walczył bronią obuchową i równie dobrze posługiwał się bronią dwuręczną. Zapomnijmy o tym w tej grze. Wybierając daną klasę postaci musimy się specjalizować w jej kierunku. Od tego mamy towarzyszy, aby w każdej dziedzinie stworzyć mistrza. Tylko od nas zależy, czy dostępny wojownik (Alistar) będzie dla nas wsparciem, obrońcą czy postacią atakującą, jednak nadal pozostanie on wojownikiem. Nie musimy się martwić, że wybierając konkretne postacie do drużyny (max 3 towarzyszy), reszta zostanie na niskim poziomie. Wszyscy członkowie naszej kompani dostają tę samą ilość doświadczenia,, ,,,,,fs,. dzięki czemu możemy rozwijać ich umiejętności przy kolejnym wybraniu ich na wyprawę. Jedynym problemem może tutaj być wyposażenie danej jednostki w sprzęt odpowiedni do poziomu, bo pieniądze nie leżą na ziemi, a zbroi nie robi się z patyków. Mamy 8 umiejętności możliwych do wybrania, a każda ma 4 stopnie zaawansowania. Nie ma sensu i potrzeby mieć postaci, która stworzy najprostszą pułapkę, ukradnie 10 miedziaków, będzie umiała podstawy walki itd. Najlepiej inwestować daną postacią w konkretne specjalizacje i wyuczyć się ich na najwyższym poziomie. Jeżeli chodzi zaś o talenty to gra sama ogranicza nas do wyboru dla danej klasy. Kolejne „drzewka” talentów powodują, iż sami decydujemy, czy nasz wojownik ma walczyć bronią dwuręczną czy chronić się tarczą. Dzięki takiemu zastosowaniu rozdawania punktów gra staje się bardzo przejrzysta.


Walka

Studio Bioware przyzwyczaiło nas do tak zwanej aktywnej pauzy. Podczas walki możemy zatrzymać grę, aby wydać kolejne polecenia swoim kompanom i dobrze rozplanować walkę. Odpowiednie rozstawienie członków drużyny to jedna z podstaw do wygrania walki bez odnoszenia większych strat.
Miłośnicy bryzgającej wszędzie krwi będą usatysfakcjonowani efektami w Dragon Age. Po każdej walce nasza postać jest cała we krwi wrogów (można tę opcję wyłączyć; możemy też zmotywować naszego Mabari, aby nam wyczyścił zbroję i twarz własnym językiem).
Gra oferuje nam sloty taktyczne, dzięki którym możemy lekko zautomatyzować zachowania sojuszników do danej sytuacji (np. możemy ustawić, aby mag leczył wszystkich poniżej danego poziomu zdrowia albo żeby wojownik odciągał wrogów od naszego łucznika, gdy przy nim znajdzie się dwóch lub więcej przeciwników). Inteligencja przeciwników to dość trudny temat. Czasami trafiamy na całkowitych przygłupów, którzy zamiast nas dobić, uciekają, by zająć się czymś innym, a czasem grupy są tak zorganizowane, że wciągają nas w różnorodne zasadzki, bądź uciekają do swoich kompanów w innych pomieszczeniach.

Misje główne i poboczne

Ponad połowa gry to misje poboczne. Mimo iż wiele jest zbliżonych do siebie (zanieś, przynieś, poza(bijaj)miataj), są też różne perełki, dzięki którym możemy odkrywać ciekawe informacje, poznawać nowych towarzyszy czy rozwiązywać ciekawe zagadki logiczne. Misje główne są dość liniowe, jednak wielki wpływ na kreowanie świata mają nasze wybory. Są misje, w których musimy zdecydować, którego władcę popieramy, czy uratować syna Króla, czy uśmiercić zdrajcę, który spowodował śmierć Króla itd. Wraz z rozwojem rozgrywki nasze wybory w trakcie misji stają się coraz cięższe i nigdy nie zadowolimy wszystkich w naszej drużynie, gdyż wiele z naszych kompanów ma sprzeczne interesy. Możemy zrazić do siebie kilku przyjaciół, bądź zyskać szacunek w oczach innych ras. Wszystko zależy od nas.


Coś od siebie

Trafiłem na tę grę przypadkiem. Nie była to pozycja, której wyczekiwałem; podobnie też nie odliczałem dni do jej premiery (tak jak teraz w przypadku jej trzeciej odsłony). Pamiętam jak dziś moje pierwsze spotkanie z Dragon Age. Wszedłem do sklepu z używanymi grami na konsole w Katowicach, podszedłem do sprzedawcy i powiedziałem: „Zagrałbym w coś dobrego”. Po krótkim rozpoznaniu polecił mi Final Fantasy. Z racji, że nigdy nie przypadła mi do gustu ta seria, postanowił podać mi Dragon Age. „To będzie dla Ciebie idealne” – tymi słowami trafił w sedno. Zakupiłem grę i odpaliłem na konsoli. Tak zleciał mi kolejny miesiąc na poznawaniu tej epickiej przygody. Za co cenię tę grę? Za fabułę, za mechanikę gry i za… wspomnienia. Po odpaleniu DA, od razu przypomniał mi się KOTOR (którego chwilę później instalowałem), co kolejno spowodowało powrót do starych gier Star Wars. Po zakończeniu grania dowiedziałem się, że David Haider – scenarzysta Bioware, odpowiedzialny za KOTORa i Dragon Age’a – wydał książkę, której akcja toczy się w tym samym świecie co gra. Od razu byłem w księgarni.
Wracając jednak do samej gry – spodobała mi się wielozadaniowość naszych postaci. Grę można przejść pomijając wszystkie zadania poboczne, co moim zdaniem jest nudne, bo to one nadają jej charakteru. Poznawanie tak rozbudowanego świata sprawiało mi wielką frajdę i obecnie jestem wielkim fanem całej serii. Grę serdecznie polecam miłośnikom spędzania wielu godzin na podróżach, walkach, rozmowach i poznawaniu obcego świata. Bieganie od skrzynki do skrzynki nie jest niczym fascynującym, ale zbieranie kolejnych dokumentów i ich czytanie – to właśnie sprawiało mi radość. Ciekawe historie, czasem zabawne, czasem poważne. Najważniejszym jednak dla mnie aspektem jest kreowanie świata. Spotkałem się już z grami, w których wydawało mi się, iż kreuję całą historię, a na końcu się okazywało, że miało to niewielki wpływ na fabułę. Tutaj jest inaczej. Nie tylko nasze pochodzenie, ale głównie nasze wybory doprowadzają do finalnego wyglądu życia w Fereldenie.



Ciekawostki:
- wydane zostały trzy książki osadzone w świecie Dragon Age, wszystkie napisane przez Davida Gaidera,
- powstał serial internetowy Dragon Age: Redemption, którego reżyserem był Peter Winter (reżyser Dnia Niepodległości),
- wszystkie kwestie dialogowe zawierają 790856 słów. Dla porównania, trzy tomy Władcy Pierścieni zawierają 481103 słowa,
- polska grupa fanów o nazwie Leanaí impire, stworzyła grę tekstową „Ferelden”, w której tworzymy swoją postać i odgrywamy rolę, bierzemy udział w misjach itd.

Plusy:
- rozbudowana fabuła,
- świetne dialogi, urozmaicone ironicznymi komentarzami,
- idealnie skomponowana muzyka,
- długość gry (średnia 53 godziny, maksymalna około 160 godzin),
- konsekwencje podejmowania decyzji.

Minusy:
- bywają misje, przy których można się „zaciąć” i nie ma możliwości ruszenia dalej (błąd gry),
- polski dubbing, który w niektórych momentach kładzie grę na łopatki (zły dobór osób dubbingujących do konkretnych postaci)
- brak widoku taktycznego na PS3 i Xbox360,
- chęć poznania wszystkich zakończeń gry powoduje, iż musimy ją przechodzić kilkukrotnie,  co może być nużące.

 Ocena: 9,5/10


Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive