1 cze 2024

Rauha — recenzja

Bardzo lubimy tytuły gier planszowych, przy których siedzi się czasem nawet kilka godzin. Powolna, ale sukcesywna terraformacja Marsa? Wyjazd nad południowy Tygrys celem sporządzenia mapy nieba i gwiazd? Chętnie! Aczkolwiek, jako młodzi rodzice zaczęliśmy ostatnio jeszcze bardziej gry ze zdecydowanie krótszym czasem rozgrywki. Jednym z takich potocznie zwanych fillerów, jest nowość wydana na polskim rynku przez wydawnictwo Galakta o tajemniczym tytule — Rauha. Sprawdźcie, co o niej sądzimy!
Rauha to logiczna gra planszowa dla 2-5 graczy w wieku 10+. W grze wcielacie się w rolę szamana, któremu powierzono opiekę nad jednym ze światów tytułowej Rauhy. Wasze boskie moce pozwolą Wam wpływać na środowisko, by je kształcić i przemieniać w kolebkę energii życiowej. W trakcie dwóch er będziecie musieli zmienić świat tak, by pojawiła się na niej dzika natura, a następnie rozwijały cywilizacje. Kto z Was w przeciągu 12 tur zdobędzie najwięcej punktów zwycięstwa, zostanie zwycięzcą.
Wykonanie gry stoi na bardzo dobrym poziomie. W pudełku z grą znajdziecie zestaw planszetek graczy, karty, żetony (tekturowe, jak i drewniane), planszę punktacji i instrukcję. Jakościowo jest bardzo dobrze, chociaż czepialscy mogą narzekać, czemu żetony kryształów są tekturowe, a nie zrobione w lepszej formie (na przykład jako plastikowe kryształki). Karton nie wpływa na rozgrywkę, a jak ktoś chce ulepszyć swój egzemplarz, to można samodzielnie nabyć różne gadżety. Nam trochę przeszkadza powietrze w pudełku, które zawsze przekłada się na ilość zajmowanego miejsca na półkach. Tutaj można było się bardziej postarać, by pudełko jednak trochę odchudzić. Jeśli chodzi o ilustracje, to są one jednocześnie minimalistyczne, ale i przyjemne dla oka. Jeśli użyjecie wyobraźni, to można odnieść wrażenie, że faktycznie przekształcacie planetę z wysuszonej i zniszczonej w żyzną i pełną roślin.
Rozgrywka w grę Rauha trwa około 45 minut wedle informacji pudełkowych. Zaawansowani gracze spokojnie wyrobią się w 30 minut (oczywiście zależne jest to od wariantu osobowego). Każda partia trwa 4 rundy, a te składają się z 3 tur, po których następuje punktacja. Każda tura składa się z pięciu, kolejno opisanych kroków. W pierwszym wybieracie z puli tak zwaną kartę biomu, a w drugim dokładacie ją na jedno z pól na swojej planszy. Możecie ją też odrzucić, by pozyskać kryształy (waluta w grze) lub znacznik zarodnika (potrzebne do aktywacji kart między rundami). Tutaj musimy dodać, że karty dobieracie na przemian z dwóch stosów, współdzielonych z innymi graczami. Więc jeśli nie wybierzecie jakiejś karty, jest spora szansa, że zwinie ją przeciwnik. W trzecim kroku możecie zaprosić boską istotę do siebie, jeśli spełniliście warunek, który mówi, że trzeba zapełnić rząd i/lub kolumnę symbolami zwierząt i/lub biomów tego samego rodzaju. W czwartym kroku tury aktywujecie rząd bądź kolumnę biomów wskazanej przez znacznik totemu na waszej planszetce. W piątym, ostatnim — przesuwacie ów totem o jedno pole dalej, by wskazał Wam, z której puli będziecie dobierać karty oraz, które biomy będą aktywowane w kolejnej turze. Po każdych trzech turach następuje punktacja. Aktywujecie właściwości wskazane na kartach biomów, na których znajduje się żeton zarodnika. Mogą one dodawać wam punkty zwycięstwa, jak i dodatkowe kryształy. Następnie liczycie różnicę w posiadanych znacznikach kropli wody na planszy i dostajecie punkty wedle rozpiski w instrukcji. W ten sposób gracie cztery pełne rundy, czyli każdy z was będzie miał do wykonania 12 tur. Po ostatniej prawdzacie, kto ma najwyższy wynik punktowy i ta osoba zostaje zwycięzcą.
Brzmi prosto prawda? Tak też może się wydawać, ale pod tą wierzchnią otoczką prostej, rodzinnej gry kryje się solidny, wciągający tytuł, przy którym trzeba sporo myśleć, by odnieść sukces. Zdecydowanym plusem są proste zasady, szybkie przygotowanie rozgrywki i krótka instrukcja (4 strony), które łatwo da się wytłumaczyć innym graczom. Jednocześnie też chcemy pochwalić ikonografię! Jest wszystko czytelne i nie ma potrzeby wracania i wyjaśniania poszczególnych rzeczy w instrukcji.
Doprecyzujmy zatem. Rozgrywka w grę Rauha to nie tylko zwykłe układanie kart na planszę. Musicie to robić w bardzo przemyślany sposób, ponieważ co turę efekty z kart będą się uruchamiać w danym rzędzie lub kolumnie. Oprócz umiejętności biomów musicie też zwracać uwagę na symbole się na nich znajdujące, by móc przywołać boskie istot. Te z kolei również mają mocne umiejętności i bardzo pomagają w uzyskaniu przewagi nad przeciwnikiem. Zatem układajcie karty biomów tak, aby tworzyć coraz to mocniejszy silniczek z kart, jak i by przywoływać boskie istoty. Pamiętajcie też, że te istoty nie zostają z Wami na zawsze. To, że teraz dane bóstwo jest ze mną, to nie znaczy, że ktoś mi go nie zabierze. Ot taka, lekka negatywna interakcja między graczami.
Dla nas Rauha jest bardzo ciekawym, prostym a zarazem lekko wymagającym myślenia tytułem rodzinnym. Można trochę spłycić i powiedzieć, że układamy swojego pasjansa, który musimy stale ulepszać, aby osiągać coraz lepsze combosy. Jednak nieustannie musimy obserwować innych graczy, jak oni się rozwijają, aby nie prześcignęli nas zbyt łatwo. Na domiar wszystkiego jest to bardzo sprytny tytuł, który daje dużo swobody decyzji. Każde dołożenie karty może zmienić całą dotychczasową strategię. Musicie też decydować czy zostawić kartę innemu graczowi lub sobie na kolejną turę, czy ją odrzucić, by dostać jednorazowy bonus w postaci kryształów / zarodnika, który pozwoli nam odpalać karty w fazie punktacji.
Bardzo polecamy grę Rauha każdemu. Zarówno tym, którzy dopiero zaczynają poznawać świat gier planszowych, jak i tym, którzy grają tylko „niedzielnie” oraz tym, którzy nie wyobrażają sobie wieczoru bez planszówki. Krótki czas rozgrywki oraz piękne wykonanie sprawiają, że do gry zasiada się z dużą ochotą i z jeszcze większą ochotą rozgrywa rewanż za rewanżem! Sprawdźcie sami!
Nazwa: Rauha
Wydawnictwo: Galakta
Rok wydania: 2024
Grę kupisz TUTAJ
Dziękujemy wydawnictwu Galakta za wysłanie egzemplarza recenzenckiego 
Share:

Ścisła współpraca

My na Facebooku

Labels

Blog Archive